Kto nie pokochał żółknących liści, kogo ziębią rdzawe krajobrazy, kto w nosie ma kasztany, a żołędzie – w głębokim poważaniu, dla tego mam sposób na akceptację jesiennej rzeczywistości i wejście w październik z nieco łaskawszym nastawieniem. Na początek: warzywniak. Stragan jakiś albo buda, koniecznie z uśmiechniętą panią w fartuchu na golf, opcjonalnie: ocieplana kufajka. Pogadać należy z taką, trochę o pogodzie, parę słów o tym, które pomidory lepsze do kanapek, a jakie do leczo. Co z bakłażana ugotować i tego typu historie. Kupić kilo śliwek i ze dwa – czerwonych, słodkich jabłek. Życzyć sobie miłego dnia, odpowiedzieć „nie szkodzi”, gdy będzie grosik winna.
W drodze do domu poszurać trochę w liściach, schylić się po kasztany, schować kilka do torebki, ze dwa – do kieszeni płaszcza. Przekładać je między palcami w tej kieszeni, żeby nikt nie widział. Patrzeć na popołudniowe słońce, jak przenika przez żółtawe drzewa, o tyle niżej już niż latem. Jesienna „golden hour” to dopiero jest złoto – jeśli idziesz z córeczką, nie sposób nie dostrzec, co robi z jej włosami, jak te mienią się i migoczą. Aż się człowiekowi wewnętrzne slow motion włącza, kręci pamięcią film z kadrami rodem z „Cudownych lat”.
A potem już najlepsze – rzucasz siaty, ściągasz płaszcz, stawiasz czajnik na kuchence, herbata. Kubek earl greya z miodem albo dzbanek malinowej i imbir. Korzenna będzie bardziej niż na miejscu. Włączasz radio w kuchni, jeśli chcesz odjechać totalnie i kołysać biodrami w kuchennym fartuchu- odpalasz Devendrę Benharta „Mi Negritta”.
To nie koniec odpalania, tuż po ścieżce dźwiękowej – piekarnik. Potem te śliwki i jabłka od pani w kufajce – pod nóż z nimi i już możesz wołać dzieci. Niech wysmarują foremkę, ubabrawszy się masłem po łokcie. Niech upychają w niej owoce, połowę wyżerając w trakcie i wycierając ręce w brzuch. Teraz mąka owsiana, co pachnie jak orzechy, przepięknie. Miętolisz, zagniatasz, rozcierasz w palcach. Ciastoterapia.
„Así que fe y amor no necesita esperanza
Ven amor aquí
Feo amor no grita en mi lancha
Alrededor de ti”
Całus w obmączone czoło, fałszujesz tym pseudohiszpańskim gorzej niż pijana Esmeralda, myjesz ręce – dziecięce, jak i własne. I jedziesz z tą kruszonką na owoce, na wierzch – tona cynamonu, bo znowu sądziłaś, że uda Ci się oprószyć prosto z torebki, a przecież to nie udaje się nawet najlepszym. Nawet nie zdążysz wytrzeć stołu, a w nozdrza uderzy Cię ta śliwkowo-cynamonowa symfonia, co pachnie jak jesień, jak dom, jak błogość w najczystszej postaci. Odklejasz niecierpliwe buzie od szybki piekarnika i wyciągasz to dzieło rąk własnych i dzieciowych. No a na koniec już tylko miseczki, koc i wciągacie tę jesień, tuląc się, gadając o wszystkim i o niczym, a za oknem wiatr zrywa liście. Albo deszcz dudni o parapet – to już w zależności od tego, co tam akurat grają w pogodzie.
Jesienne crumble ze śliwkami, owsianą kruszonką i kremem mascarpone
Składniki:
- 0,5 kg dojrzałych, słodkich śliwek
- trzy średnie jabłka (słodkie)
- 100 g mąki owsianej (kupiłam w Piotrze i Pawle, jeśli nie macie, można ją przygotować samemu, mieląc płatki owsiane)
- 1 łyżka mąki ziemniaczanej (pszenna też da radę)
- 70 g miękkiego masła
- 50 g ksylitolu (może być także cukier, najlepiej brązowy, albo inne słodzidło)
- cynamon (ile lubicie, u mnie duuużo ;))
- opcjonalnie: orzechy włoskie lub pekan
Przygotowanie:
- piekarnik rozgrzać do 180 st.
- z mąki owsianej, ksylitolu i masła zagnieść dłońmi kruszonkę – składniki, rozdrabniane palcami, mają zlepiać się w nieduże kulki
- naczynie do zapiekania posmarować cienko masłem
- owoce umyć, pokroić na kawałki, oprószyć szczodrze cynamonem i mąką ziemniaczaną (dzięki niej gotujące się soki zwiążą się do kremowo – kisielkowatej postaci), wymieszać, wyłożyć na dno naczynia
- na tym etapie można dodać jeszcze garść posiekanych orzechów włoskich lub pekan (ja zapomniałam, więc posypałam nimi wierzch, ale dopiero po upieczeniu, żeby się nie spaliły)
- na wierzchu rozłożyć kruszonkę, można oprószyć ją dodatkową szczyptą cynamonu
- piec przez około pół godziny – kruszonka ma się zrumienić, a owoce pod nią powinny bulgotać (będzie to widać po brzegach)
- podawać na ciepło lub zimno, można z lodami waniliowymi albo jak u nas – kremem mascarpone
- krem: jedno opakowanie (250 g) serka mascarpone wymieszać z dwiema łyżeczkami płynnego miodu i połową łyżeczki ekstraktu waniliowego (można dodać także cynamon, ale w moim deserze było go już bardzo dużo, więc postawiłam na wanilię)
Co o tym myślisz? Zobacz komentarze lub dodaj własny komentarz
Idealnie. Mam właśnie śliwki i tak myśle co z nimi zrobić. Jutro dokupie jabłka, resztę składników mam 🙂
Z nieba mi spadłaś 😉
Idealny przepis na dziś, bo właśnie jadę po owoce i warzywa do gospodarstwa, i nawet PiP mam po drodze, to mąkę kupię 😊
Z cynamonem się uśmiałam – cała prawda, mam tak samo. I tylko czemu się człowiek wciąż ludzi, że tym razem to już na pewno „nie przesypię” 😂🙈 Pięknej soboty!
Cudowny przepis robię podobne ale ten też wyprubuje 😋😋
Pięknie napisane… Trafia w mój klimat.. czuję tą Twoją jesień na maxa..
❤❤❤
Właśnie robię i czekam na wyjęcie z piekarnika bo pachnie obłędnie 👌😋
Już zrobiłam… i już zjedliśmy!!! Pycha!!
U mnie już w piekarniku! Zapach obłędny! Jesień będzie bardziej znośna .
Sprawdzę i ja
Jogurtowe piekłam już cztery razy
Jest świetne 👍😀🍰
powiedziałam sobie przy otwieraniu bloga „nieważne co dziś Polka zarzuciała, robię”
idę po śliwki 🙂
haha, i jak wyszło? 🙂
Boski wpis. I niezła muzyczka. No to odpalamy… 😊
A jadnak dopiero dziś. Mój synek zachwycony. Wszystko odbyło się zgodnie ze scenariuszem. Muzyczka, wyjadanie owoców 😁 atmosfera boska 😊