Rozglądam się przez kuchenne okno, skąd widzę pomiędzy czubkami drzew balkony sąsiednich bloków. Na kilku pelargonie, widzę też ze dwa leżaki, sporo parasoli, dwa rowery, antenę satelitarną, lodówkę i pranie, dużo prania zasadniczo. Sama tam suszę, więc nie powinnam się czepiać, choć i tak sądzę, że stojąca suszarka, schowana za osłoną balkonową to jakaś insza inszość niż te wielobarwne chorągwie z gaci i koszulek. Czego nie widzę? Ludzi, otóż ludzi nie widzę (wyjąwszy pana z czwartego, który wychodzi w gaciach na papierosa co parę godzin, a którego z Zośką nazywamy pieszczotliwie „golaskiem” i przesyłamy mu niewidoczne pozdrowienia przez podwórko). Nie żebym lansowała tu jakąś ideę balkonowego plażingu w zastępstwie tych zatłoczonych plaż, co to je śmiałam niedawno skrytykować, nic z tych rzeczy. Nie, żebym zrozumienia nie miała dla pani w turbanie z trzeciego, która co rusz wyłania się z jakimś garnuszkiem do lodówki, może ma małą kuchnię albo dużą rodzinę, nieszczęścia chodzą po ludziach. Nie, żebym nie kumała, że ludzie pracują, wyjeżdżają, nie lubią słońca albo siedzieć w ogóle. Ale żeby tak nikt? Rozglądam się przez kuchenne okno i z placu zabaw, rozglądam się po osiedlu w drodze do sklepu i nic, nikogo, no żywej duszy! A balkony mamy na osiedlu zwrócone w stronę podwórzy, alejek bez ruchu samochodowego, nierzadko w zieleni. Rozglądam się tak i nie rozumiem.
Bo dla mnie balkon to skarb, namiastka letniego wypoczynku podczas upału w mieście. Chwila relaksu z mrożoną kawą, gdy Hanka śpi albo słuchanie świerszczy w nocy, gdy nie mogę być na wsi. A najbardziej to lubię robić sobie taki hipisowski grajdoł z mat, pledów i poduszek. Fajne są takie podwieczorki, świetnie się tak pracuje z laptopem na kolanach (pozdrawiam!), arcyprzyjemne są wieczory z mężem, gdy zapalamy lampiony i pokładamy się, słuchamy muzyki, gadamy. Marzy mi się ogród, taras przynajmniej, większa przestrzeń, bardziej zielona, ładniejsza, ale póki co robię użytek z tej mojej blokowej kiszki, żeby czuć to lato, póki trwa. I tak gdy upał nieco zelżeje i wraca apetyt, najpierw lecę do kuchni, a potem rozkładam ten grajdoł. Wczorajszy podwieczorek był prosty i pyszny, lecz zjedzony szybciej niż bym sobie tego życzyła ze względu na Hanulowe łapki, które biorą wszystko, co w ich zasięgu (sokole oko dostrzeże ślady podwieczorku na kocu). Taca z pastelową melaminą, grejpfrutowo – rozmarynowa lemoniada i talerz pełen pieczonych brzoskwiń – miękkich i słodkich, z chrupiącą migdałowo-owsianą posypką, na to kleks waniliowego kremu (który smakował jak ten babciny sos do korzennych gruszek z kompotu, pamiętam ten smak z dzieciństwa i uwielbiam nieprzeciętnie). No i niech mi ktoś powie, że lato w mieście nie może być piękne.
W poście wystąpiły naczynia marki Rice, których kolekcja w naszym domu wzbogaciła się ostatnio o nowe okazy (kocham je bowiem miłością nieuleczalną). Livebeautifully ma sporo nowości, których nie widziałam jeszcze nigdzie indziej:
melaminowe talerzyki – TUTAJ
talerz ceramiczny do serwowania lawendowo – turkusowy – TU
łyżki melaminowe duże (do zupy) – TU
łyżeczki do latte – TU (mam w ciut innej kolorystyce)
wieszaki flamingi – TU
…
Pozostałe rzeczy, o które możecie pytać :
mata liliowa w kropeczki – MoiMili
emaliowany dzbanuszek – Riess z Amazing Decor
taca – Ikea
kosz – stoliczek – Belmam
słoik na lemoniadę – More Than Jar
mata w kwiatki, poduszki, kwietnik – rodzinne starocie wykopane skądśtam wieki temu
Zosi bluzka, spodenki, Hanki szorty – H&M
Hanki koszulka – Zara
Pieczone brzoskwinie z kremem waniliowym
Składniki:
- 4 brzoskwinie
- 4 łyżki płatków migdałowych
- 4 łyżki płatków owsianych
- łyżka miękkiego masła
- 2-3 łyżki syropu klonowego lub miodu
- 1 opakowanie serka mascarpone
- 1 cukier waniliowy
Przygotowanie:
- brzoskwinie umyć, wyjąć pestki, ułożyć na blasze lub w naczyniu do zapiekania
- płatki migdałowe, owsiane, masło i syrop klonowy wymieszać w miseczce i nałożyć łyżeczką w brzoskwiniowe dziurki
- piec ok. 20 minut w 180 st. (jeśli posypka zacznie się przypalać, przykryć naczynie folią aluminiową
- mascarpone wymieszać z cukrem waniliowym
- upieczone brzoskwinie podawać ciepłe z łyżką kremu, który będzie się na nich cudownie rozpuszczał jak lody
Lemoniada grejpfrutowo – rozmarynowa
(na 2 porcje)
Składniki:
- 1 grejfprut
- gałązka rozmarynu
- woda gazowana
- cukier (opcjonalnie)
Przygotowanie:
- rozmaryn włożyć do garnuszka, zalać wrzątkiem tak, by był całkowicie przykryty wodą, parzyć przez kwadrans
- powstały napar (opcjonalnie) posłodzić łyżeczką brązowego cukru, wymieszać i schłodzić w lodówce
- z grejpfruta odkroić plaster, z reszty wycisnąć sok
- w słoiku lub szklance umieścić plaster grejpfruta i gałązkę rozmarynu
- sok przelać do szklanki, dolać schłodzony napar z rozmarynu, wsypać kostki lodu, dopełnić wodą gazowaną
- orzeźwić się
(nie próbowałam tego wprawdzie, ale podejrzewam, że to by było doskonałe jako koktajl alkoholowy – z shotem wódki lub ginu pewnie poszłoby nieźle)
Co o tym myślisz? Zobacz komentarze lub dodaj własny komentarz
Ale macie tam fajnie, no i te przepiękne kolory jak zwykle. 🙂 Te wiaderka/donice z tyłu to już w ogóle! Muszę upolować takie do siebie 🙂
Do wszystkiego można się przyzwyczaić, nawet do lata w mieście, choć za każdym razem kiedy wychodzę na balkon z książką, kawą i czym tam jeszcze, staram się nie żałować, że nie jestem daleko od miejskiej zabudowy. Poza tym myślałam, że tylko ja mam takie wrażenie, że na milion balkonów na osiedlu oprócz palących osób wyłaniających się na kilkadziesiąt sekund jestem jedyną osobą tam przesiadującą 🙂
No ja nie wiem jak ty to robisz, że piszesz dokładnie to, co i ja myślę siedząc na swoim balkonie. Jeszcze dziś mówiłam do mojej siostry, że nie rozumiem jak można nie korzystać z balkonu mieszkając w bloku i w mieście.
Na jednym ktoś sobie zrobił graciarnię, na innym Pani w podeszłym wieku wychodzi tylko wystawiać garnki, gdzie indziej Pan z papierosem, którego po chamsku wyrzuca potem na dół i tworzy arcydzieło ze sterty petów, i ja jedna, wśród 20 balkonów z leżakami, kocami, poduszkami, namiotami dziecka piję poranną kawę i wieczorne piwko, śpiewam z dzieckiem piosenki, wypatrujemy pierwszych gwiazd, obserwujemy wiewiórkę na drzewie, przynosimy i zajadamy smakołyki. Tylko u mnie są kwiatki, latarnia i mebelki balkonowe. I choć jest ciasny bo długi ale wąski, to korzystam z niego ile się da. Tych co nie korzystają, nie rozumiem i już.
Fajne osiedle by powstało, gdyby nas – balkonowców tak w jednym wszystkich ulokować, śpiewalibyśmy tak do siebie i pili razem te piwka 🙂
Mam podobne odczucia, nie tylko gdy patrzę na puste balkony, ale też na ciemne okna w tych wszystkich apartamentowcach i blokach. Piękne w nich mieszkania, ale chyba właściciele nie mają czasu w nich sobie pomieszkać…
Prześliczna zastawa, a pieczone brzoskwinie znamy i stosujemy z sukcesem, tyle że właśnie z lodami, a posypkę robię z tak zwanego byle czego – ostatnio posypałam resztką zamrożonego kruchego ciasta.
Kruche ciasto fajny pomysł, no i lody też chciałam, ale nie mieli w najbliższym sklepie, więc mascarpone dało radę 🙂
Przy obecnych temperaturach wcale się sąsiadom niebalkonowym nie dziwię – na balkonie jest po prostu zdecydowanie cieplej niż w domu. Wybieram więc 30 stopni w środku niż 40 na balkonie 🙂
u nas nie jest tak gorąco, Ola! W Gdańsku cały czas najchłodniej 🙂
U ciebie i lato i zima i wszystko jest cudowne ponieważ umiesz celebrować codzienność i cieszyć się każdą chwilą.
Ja nie wiem gdzie wy mieszkacie ale u mnie na balkonach własnie wieczorami toczy sie życie.
Osiedle nowe praktycznie sami młodzi ludzie.
Ja mam balkon dość spory 15m2 i mam basen dla dziecka, stolik na którym córka ma letnia kuchnie i gotuje zupy z płatków kwiatów ziół i innych roslin które dopadnie na balkonie stolik z krzesełkami dla nas i lezak dla mnie na wieczory z ksiazka i winkiem:) Na balkonie mamy swiatło ba nawet kontakt do pradu (niektorzy uzywaja grilla elektrycznego)przeszkadzaja mi tylko palacze i ostatnio sasiad pod nami namietnie pali trawe hmmm zapach przyjemny hehe ale jak wpadnie do mieszkania to czasami sie zastanawiam czy mi sie zwierzaki nie upala:) Gdyby nie palacze fajek których nieznosze byłoby cudownie. Z sasiadami można pogadac a mamy fajnych takich normalnych, i ochłonać troszke na swiezym powietrzu
Polka mam do Ciebie i do was czytelniczki bloga pytanie. Bedziemy sie za kilka mc przeprowadzac i mam do wyboru dwa mieszkania dwa pokoje 51 m2 pierwsze w wersji z ogródkiem ok 20-30m2 drugie balkon ok 5-7 m2. Dwa pokoje to jest pewne na wieksze nas nie stac ale jakoś nie placze z Tego powodu:) zastanawia mnie ten ogródek z jednej strony wow super z drugiej strach a jak sie ktos włamie(ogrodek wokół całego mieszkania dostep z niego jest też do pokoju córki) znajomi mówią ze nie zawsze sasiedzi na górze sa kulturalni i moga np. peta rzucic itp. Dumam tak od kilku dni na a na dniach trzeba sie na coś zdecydować:)
Wiem jak to jest miec duzy balkon jak pisałam wyżej natomiast z ogrodkiem doswiadczenia nie mam
Kasiu nie wiem czy mogę Ci coś konkretnie podpowiedzieć, ale mogę się z Tobą podzielić swoim doświadczeniem- wynajmowałam kiedyś przez około rok mieszkanie z ogromnym, ponad 35 m2 tarasem, na parterze, nad którym były 'normalne’, mniejsze balkony (nowe budownictwo, bloki z 2009 r.). Nie był to stricte ogródek, ale tak jakby- zamiast trawy po prostu były polbrukowe płytki. I powiem Ci tak- na początku było super, bo była zima, więc sobie tam wychodziłam pokręcić się, odetchnąć rześkim powietrzem, nawet sobie tam bałwana kiedyś ulepiliśmy. Potem, kiedy przyszło lato, sytuacja stała się inna- za każdym razem, gdy chciałam np.poopalać się na leżaku albo po prostu poleżeć z mężem na kocyku z piwkiem, nad nami, na pierwszym piętrze mieliśmy zawsze wiernych obserwatorów- dwóch panów w siatkowych koszulkach z petami w zębach, z uśmieszkiem półgębkiem. Nie wiem, może komuś to nie przeszkadza, ale ja się czułam niekomfortowo :-/ Postawiliśmy zatem parasol, a potem nawet zamontowaliśmy markizę, na której namiętnie lądowały te pety, aż pewnego dnia nawet wypaliła się w niej dziura. Rozmowy z towarzystwem nic nie dały- ot wynajmują jak my i mają potocznie mówiąc wyj***e na wszystko. O włamaniach nie słyszałam, ale raz sąsiadom zwinęli fajne duże donice. Po tym powiedziałam sobie, że nigdy więcej żadnego placka na parterze, na który patrzą się wszyscy- z góry, z boku, z ulicy. Kupiliśmy więc mieszkanie na trzecim, ostatnim piętrze, nie mam nikogo nad sobą, balkon mam spory, około 7 m2. Ale jak idę na spacer i patrzę na te ogródki, to znowuż fajnie mieć taki kawałek trawki dla siebie, piesek pobiega, dzieciaki poszaleją… Moi sąsiedzi jedni sobie chwalą, drugim jest to utrapieniem, zależy chyba kogo masz nad sobą (pety- nagminnie, a nawet puszki i butelka po wódeczce leżała raz). Ale nie zawsze oczywiście. Trawnik w bloku to nie to samo co ogródek w domku- grilla nie zrobisz, bo nie wolno itp., podobnie jak i wielu innych rzeczy. Mnie wciąż trapi podobny dylemat, ale przez moje doświadczenie po prostu bałabym się, bo ludzie są różni :-/ Lubię mieć prywatność i komfort, na tym naszym parterowym tarasie po prostu czułam się okropnie, teraz mogę się nawet smażyć na golasa i jest luz 😀 To trochę odruch naturalny- wychodzisz na balkon i kurde patrzysz w dół- prosto na Ciebie itp. Ja tego bardzo nie lubiłam, jakieś komentarze z góry szły, że pies mój zaszczekał, albo coś tam.
To na pewno jakaś tam kwestia subiektywna, co kto lubi- musisz się przede zastanowić, co Ty lubisz i rozważyć różne kwestie, bo naprawdę są tacy, co i kochają ogródek w bloku. Ja mam jednak złe doświadczenie i wiem, że też chcę własnego ogródka jak cholera, ale jak już, to tylko w domku, chociażby tym szeregowym, ale nie chcę już mieć kilkunastu par oczu nad sobą.
Ot, taka moja przygoda z ogródkiem hehe, może ktoś miał inne doświadczenie.
Pozdrawiam i mam nadzieję, że rozwiążesz swój dylemat 🙂
Kasiu – jak masz dzieci ja bym stawiala na ogrodek. Moja bratowa miala ten sam problem- duzy balkon do wybory albo ogrodek na perterze- wybrala balkon. Jak masz dzieci to gotujesz zupe w domu, otwierasz drzwido ogrodka I dziecko sie bawi na swiezym powietrzu bez calego zachodu wychodzenia z domu po schodach z grajdolkiem- jak to Polak mowi. Sama mam maly ogrodeczek I uwazam to za bezcenne. Dziecko moze sie bawic a Ty przy tym mozesz robic domowe rzezczy po porwocie z pracy.
Nie wiem ilu ludzi stawia na opalanie sie na balkonie, w sumie jak bloki sa blisko to Ci moga obczajac ludzie z naprzeciwka. Jednak majac dzieci z praktycznego pukntu widzenia stawiala bym na ogrodek.
Moze tez ma znaczenie czy blok ma 10 Pieter czy 4 – przy 4 zawsze mniejsze prawdopodobienstowo trafiernia na debili nad Toba.
Oj Polka jak ty pięknie zmieniasz nawet taką szaro burą rzeczywistość. Co do marzeń o tarasie i domku to powiem ci że nie jest tak różowo. Ja mam domek na działce gdzie jest dużo zieleni, ogród, sad, plac zabaw dla dzieci. Taras, ba mam i nawet ze 2 jeden jakieś 20 a drugi 35 m2. I wcale a wcale nie mam czasu żeby na nim posiedzieć, bo w domu jak to w domu ogarniać tą przestrzeń mogę dzień i noc mieszkając z trzema facetami, którzy non stop po kątach rozrzucają swoje rzeczy. A jak uda mi się ogarnąć chałupę, to trza ogarniać ogród kosić trawe, pielić chwasty a mam tego jakieś 3000 m 2. A jak w końcu uda mi się znaleźć chwile, że czuje iż mogę teraz już usiąść i po prostu się nacieszyć błogością posiadania domu z ogrodem i tarasem to dzwonek do drzwi! Goście, którzy o tej porze roku odwiedzają nas ze zdwojoną intensywnością, bo można się najeść malin, borówek i innych do syta, nie trza się zajmować dziećmi (latają po całej chałupie w te i z powrotem lub na przydomowym placu zabaw). No a wieczorem gospodarz domu robi ognisko i można z browarkiem posiedzieć aż do nocy. A ja urobiona po pachy próbuje ogranąć temat kawy i ciasta dla gości, kolacji ( bo wrzeszczące dzieciaki głodne przyjechały) i patrze na dzieciaki by dziś jak najmniej szkód wyrządziły (zawsze zdemolują coś w pokojach chłopaków, że o ścianach i podłogach w innych pomieszczeniach nie wspomnę). No i tyle z mojej sielanki. Nie żebym narzekała że mam ten dom i ogród, ale na palcach jednej ręki mogę policzyć chwile, kiedy siadam z kawą na tarasie w bujanym fotelu i mam czas na relaks.
Witam! Czy mogłaby Pani uchylić rąbka tajemnica jak wygląda szkolny kącik Zosi-pierwszoklasistki?
Balkon swój uwielbiam na 10 piętrze widzę czubki drzew i niebo…ale mam inny problem…nieprzewidywalne, wspinające się na wszystko dzieci. Stolik odpada, krzesło tym bardziej nawet doniczki są zagrożeniem. Marzę o relaksie na pięknym balkonie może coś doradzisz:)
Ja już od czerwca, odkąd udało mi się ogarnąć i uzyskać przestrzeń – balkonuje się.
Przerwa w lipca – ale remont wiadomo, stał się idealnym zapychaczem naszych grajdołów.
Teraz jest idealnym miejscem do malowania farbami przez córkę, a raczej uprawianiem przez nią „body painting” :)). To idealne miejsca na wieczorną kawę. Tak, ciesze się na ten kawałek podłogi 🙂
Kurczę, wprowadziliśmy się niedawno do kawalerki z zabudowanym balkonem. Niby ekstra, bo z racji naszego hobby (rekonstrukcja historyczna), trzeba gdzieś upychać te wszystkie namioty, miecze, hełmy i kolczugi, rower się zmieścił… Ale jednak czasem patrzę na ten balkon i ciężko sobie wzdycham z tęsknoty za tak znakomitym grajdołem jak Twój. Chyba zrobię w naszym bloku akcję społecznościową „Sąsiedzie, doceń swój balkon”.
mam te same spostrzeżenia tylko jako,że mieszkam w domu pod miastem i zawsze idąc do sklepu czy na spacer zastanawiam się jak to możliwe,że te ogrody takie puste,że ludzie nie korzystają ze swoich kawałków zieleni..no tego to ja pojąć nie mogę,w sumie sama aż tak często w swoim ogrodzie nie siedzę bo wiadomo praca i inne sprawy ale jak mam tylko chwile to zaraz biorę leżak,gazetę,rozkładam się pod którymś z drzew i mam mini wakacje 🙂
te brzoskwinie wyglądają suuuper..muszę zrobić 🙂
Jeszcze nie przeczytalam. Zostawiam tekst na wieczor. Ale foty cudne! I te wasze kuchenne rzeczy – piekne!
Piękny ten Wasz grajdoł! My również latem oddajemy się przyjemnością balkonowania trochę schowani za osłoną kwiatów. Jedyne czego nienawidzę, to własnie suszary z gaciami… jakby nie było suszyć trzeba, mam więc latem widok gaci na balkonie, zimą w salonie… jedynym roziązanie to zainwestowanie w suszarkę elektroniczną i szczerze, co raz częściej o tym marzę… bo jakby piękne mieszkanie nie było, wylizane i udekorowane, gacie na lince klimat w sekundę psują!
Oj może. Jak tam u Was ładnie. Pastele i ta lawenda <3
droga Polko! Znasz może jakiś fajny sklep internetowy, gdzie kupię równie fajne, inne niż Auchanowe, czy Tescowe zeszyty i generalnie szkolne artykuły? Te typowe nam się nudzą, potrzebujemy ratunku! Buziaki!
Lato w mieście też potrafi być przyjemne, zwłaszcza jak się stworzy fajny grajdołek na balkonie. Właśnie taki jaki prezentujesz! Co do suszarek an balkonie- też niestety często przysłaniają mi świat 😉