Trochę się boję sukienek. Spodnie dodają mi siły. Jestem w nich bardziej pewna siebie, szybsza, harda. Spódnice i sukienki rozmiękczają mnie, a życie jest jednak za trudne, żeby przejść przez nie miękkimi nogami, drobiąc jak gejsza, marznąc w tyłek i zastanawiając się, czy nie widać czasem cellulitu spod spódniczki. Spodnie u kobiet to jest jednak pewne osiągnięcie cywilizacyjne, nieporównywalne z uzyskaniem dostępu do edukacji, ale jednak nie po to sufrażystki toczyły o nie batalię, żebyśmy teraz to zaprzepaściły. I nie, moje spodnie to nie pomnik ku pamięci George Sand czy Maty Hari, pierwszych puszczalskich awanturnic, które odważyły się odebrać facetom portki, a jednak całkiem przyziemny wybór dla dobra moich przydatków w zimie. No dobra, może trochę jest w tym ideologii, odczuwam jednak pewien wewnętrzny sprzeciw przeciwko niewygodom w imię urody i z tego powodu na szpilkach można mnie oglądać mniej więcej raz na dwa lata. Ale generalnie nic do sukienek nie mam. W moim życiu było kilka takich szczególnie ważnych: granatowa w różowe kwiatki, z karczkiem, którą uszyła mi babcia, a którą darzyłam szczególnym jakimś uczuciem mimo że gryzła jak cholera. Mała czarna ze studniówki, satynowa, obszywana koronką – dzieło mojego pomysłu, wykonane przez fatalną krawcową, która schrzaniła sprawę na tyle mocno, że wyglądałam w niej jak w bieliźnie i jeszcze w dzień balu rano mama doszywała mi do niej od spodu biustonosz, żebym nie świeciła cyckami przed gronem pedagogicznym. No i jedna całkiem wyjątkowa – z hiszpańskiej koronki w kolorze szampana, obszywana drobniutkimi koralikami, staroświecka i elegancka, w której ślubowałam uroczyście.
Większość kobiet na wieść o narodzinach córeczki cieszy się w swojej próżności z możliwości strojenia małych laleczek w cudne, malutkie sukieneczki. I ze mną tak było, szybko jednak rzeczywistość zweryfikowała moje zapędy i przekonałam się, że w naszej strefie klimatycznej zimą kupuje się rajtuzy, nie rajstopy, z przeznaczeniem pod spodnie, a nie do spódniczek. Doszedł też aspekt ideologiczny – mała Zośka, szatan jeden, w niczym nie przypominała słodkiej istotki, którą można by wcisnąć w spódniczki z falbankami. Ten zbuntowany wulkan energii wyglądał komicznie nawet gdy znalazł się w pobliżu falbanki, do jej temperamentu i aktywności jednak bardziej pasowały dresy, ogrodniczki i dżinsy. Cieszyłam się z tego jako matka, która zawsze wolała, żeby jej dziecko umiało szybko biegać i włazić na drzewa niż siedzieć grzecznie w plisach i kokardkach. Dziś Zosia sama czuje, że sukienka to ważny element dziewczęcości, już czyta ten społeczny kod i lubuje się w tiulach, falbanach i tańczących fasonach. Ja też czytam ten kod i przy całej mojej, praktykowanej na co dzień wdzięczności dla George Sand, gdy patrzę na moje córki, totalnie niekonsekwentnie zarażam się tęsknotą do dawnego ładu. Wzruszam się jak głupia, kiedy słyszę małego chłopca, śpiewającego: „świat stworzony jest tak, że spodnie to właściwie ubranie chłopięce. Dziewczyna wtedy jest piękna, kiedy chodzi w sukience”.
No i „co na to odpowie wielki świat? Co na to cała ziemia odpowie???”
Zosia
sukienka – H&M (ubiegłoroczna)
sweterek – H&M
Hania
sukienka – petit beateau (upolowana w sh!)
sweterek – H&M
buty – Zara
Rozochociłam się sukienkowo, żeby jeszcze postroić Poleczki, zanim mróz dupki ściśnie. Takie sukienkowe hity na jesień znalazłam:
1 // 2 // 3 // 4 // 5 // 6 // 7 // 8 // 9
1 // 2 // 3 // 4 // 5 // 6 // 7 // 8 // 9
Co o tym myślisz? Zobacz komentarze lub dodaj własny komentarz
Ahhh, też nakupowałam sukienek, kiedy okruch był w brzuchu..a ootem odsprzedawałam z metkami, bo ani to w kombinezon wciskać, ani pasem zapiąć w wózku… 😉
hahaaaa dokładnie to samo zrobiłam tylko moje wylądowały na dnie szafy bo mam jakiś bezsensowny sentyment do nich..
Haha no to się wstrzeliłaś z tym wpisem 😀 Właśnie dzisiaj dowiedziałam się, że będzie dziewczyna i z przerażeniem zaczęłam szukać w co to ja ją ubiorę, bo mnie raczej te dziewczęce tematy mało jarają, dlatego zdecydowanie wolałam chłopaka, a tu taka niespodzianka 😀 Też będę musiała się chociaż trochę przestawić i coś tam jednak wybrać z koronkami, kwiatuszkami i falbankami bo mnie kobiety w mojej rodzinie zlinczują 😛
Dobrej nocy Polki!
Ale ekstra! Dziewczyny górą!
Proste! Mimo moich wcześniejszych oczekiwać cieszę się jak głupia 😀 Od rana mam imprezę w głowie 😀
Sukienka nr 6 skad?Bo pokazuje link z 5.
sorry za pomyłkę, już poprawiłam – to Zara
Moja babcia (83l.) jest totalnym symbolem „dawnego ładu” . Kiedyś w mroźny zimowy poranek byłyśmy w domu we trzy (ja, moja mama i babcia), moja mama smażyła naleśniki w szlafroku, ja w piżamie pobiegłam po babcię, żebyśmy mogły razem zjeść śniadanie. Na to moja babcia wstaje, wyciąga z szafy sukienkę i korale.
– „Babciu ale jesteśmy tylko we trzy, tak fajnie się pokokosić w piżamach przy kawie”
– „Nie. Kiedy byłam panienką przysięgłam sobie, że będzie chodzić tylko w spódnicach i nikt mnie nie zobaczy w piżamie”
Założyła sukienkę, korale, uczesała włosy i spięła spineczką …i dopiero tak zasiadła do stołu…
Podziwiam, że jej się chce.
Za niedługo mam imprezę urodzinową u pewnej pięknej dwulatki i chyba jej fundnę którąś z zaproponowanych przez Ciebie sukienek! Poza tym, kurde belek, te Twoje dziewczyny są tak ładne (jak i Mama!), że aż miło patrzeć! <3
Bardzo chciałabym zobaczyć jedną z tych trzech mega ważnych sukienek, tę w kolorze szampana. Musiała być cudna i bardzo elegancka w swojej prostocie i skromności. Tak ją sobie wyobrażam. Pochwalisz się kiedyś? 🙂
tu jest trochę: https://mrspolka-dot.com/za-reke/ 😉
O boziu jak pięknie wyglądałaś. jedna z piękniejszych panien młodych jakie widziałam. Chapeu bas. Bardzo kobieco , elegancko a zarazem lekko. Oryginalnie. Mistrzyni.
dziękuję 🙂
Wiem, widziałam już kiedyś 🙂 ale jak dół? Bardzo prosty czy lekko rozszerzany?
Muszę Wam powiedzieć że jesteście jak wino 🙂 tak tak. Teraz oboje wyglądacie lepiej 😀
A ty wiesz, że mi się też tak wydaje, zwłaszcza w przypadku mojego męża 😉 sukienka lekko rozszerzana
Krótko i treściwie, niech każdy zatem nosi to co lubi. Ja lubię spodnie, a moja córka wyłącznie sukienki. Całą ubiegłą zimę przechodziła w sukienkach co wprawiało w zaskoczenie i podziw sąsiadów i panie w przedszkolu. Ale muszę tez odniesc się do komentarza o babci, bo moja tez taka była ale poza dopracowanym strojem musiał być jeszcze makijaż i to nie typu bach bach, ale puder, maskara, pomadka i perfumy. Nigdy nie widziałam jej w spodniach 🙂
masz oko do robienia zdjęć, ręke do pisania. Kiedyś pisaniem zarabiałam, ale az takiego talentu ni mom 😉 Sukienki cudne i takie mi się podobają. Nie te różowo-fioletowe paskudztwa z elsami, stylonowymi kokardkami i brokatowym szaleństwem. Idzie nowa dziewczyna to wynajduję takie fajne ciuszki, ktore z getrami sprawią, że będzie dziewczynka wyglądać jak dziewczynka, ale nie jak księżniczka. Księżniczkom mówimy stanowcze nie 😉 No chyba, ze zbuntowanym
9 dziesiątka to jaka z skąd ?
To Next, gdzieś mi link uciekł, sorry.
A czeszki Zosi gdzie kupiłaś??? 🙂
Na hali w Carrefourze za 9,99 😉
No nie! Żartujesz! Dawno?
ze dwa-trzy tygodnie temu jakoś 😉
Twoją sukienkę ślubną trudno zapomnieć – zachwycająca!!, tamten post to jeden z moich ulubionych.
Polko – jesteście przepiękne we trzy! i ja apeluje o więcej Twoich zdjęć 😉 mam wrażenie (po dyskusji jaka się wywiązała pod zdjęciem w futrzaku na insta), iż przez to że kiedyś określiłaś swój tyłek jako duży część czytelniczek na serio uważa Cię za laskę w rozmiarze XL, a Ty super laska przecież jesteś i z pewnością nie w rozmiarze XL 🙂
Super sukienki wyszukałaś, skuszę się na jakąś dla córci;)
pozdrawiam
Lubię nosić sukienki, ale do pracy są mało praktyczne, więc najczęściej gnam do niej w spodniach. Tosię od małego ubierałam wygodnie, a na specjalne okazje elegancko (czyli najczęściej w sukienki). Latem 2014 na plac zabaw nosiła szorty, aż przyszła tegoroczna wiosna i dziecko oznajmiło mi, że od dziś chodzi tylko w sukienkach… Ten stan trwa do dzisiaj, więc kolekcja sukienek, ku jej radości, rośnie!
Ostatnie foto siostrzyczek wymiata!
moje ulubione też 🙂
matko swięta, te kolanówki bordowe w Chinach kosztują po przeliczeniu 6 zł, a w tym sklepie który podałaś 54 zł, to jakis horror, kto tam kupuje?
no nie wiem, cena koszmarna, ale śliczne są, chętnie bym je kupiła za 6 zł 😉
Aaaaa! Miałam w dzieciństwie żółte jarmilki!!! Szpan niesamowity! Całe popisane – Modern Talking, Papa Dance, The Cure itd :)))
Kocham się w sukienkach dla córki mej. Siebie w nich nie widzę na co dzień, a wielkiego dzwonu w życiu brak ;), więc pozostaje codzienność… spódnicowa latem i jesienią. Zimą- wyłącznie spodniowa. Za to Helena z chęcią i upartością maniaka przechodziła całą ostatnią pseudozimę w grubych rajstopkach i tiulowych spódnicach. Nie tylko zresztą tiulowych, nosiła wszystko, co nie jest spodniami :). Temat spódniczek na niej tak mnie zmęczył, że robię odwrót tej jesieni i maniakalnie gromadzę spodnie, a ona jakimś dziwnym trafem nie strajkuje. Mimo wszystko sukienka to jest To!
Polka, skąd ta czapka Hani? TAKĄ chcę 🙂
ja się czasem wstydzę przyznawać, z jakich niemodnych miejsc my mamy odzież i akcesoria 😉 ona jest z Carrefoura, kupiłam na hali jeszcze w sierpniu jakoś 🙂