Od kilku dni mamy na stanie tylko jedno dziecko. To jak podróż w czasie, kilka razy dziennie mam deja vu – czuję się jak parę lat temu, kiedy byliśmy rodzicami tylko jednej dziewczynki. Z tą różnicą, że teraz mi coś nie gra, za cicho jest, dziwnie jakoś. Dom opustoszał, a ja czuję się jakaś niepełna. Cieszę się, że Zosiula ma fajną odmianę, że mogła pojechać nocnym pociągiem, że szaleje z ciotkami i babcią po aqua parkach, zamkach i parkach linowych, poznaje dalszą rodzinę i nowe miejsca. Jednak gdy wyjeżdżała wiedziałam, że będę tęsknić nie tylko za jej towarzystwem i śmiechem, ale i za jej pomocą. Nie czułam ulgi, że zostaje mi jedno, że będzie o połowę mniej roboty. Zdawałam sobie sprawę, ile będzie sytuacji, w których nie będę mogła poprosić „Zosiula, zerkniesz na Hankę?”. Wiedziałam, że będzie mi trudniej przygotować śniadanie, jeśli nie będą się razem bawić, bo wtedy jak w banku mam Hanię na kuchennym blacie, pakującą ręce w masło. Oczywiste było, że ciężej mi będzie na placu zabaw czy na zakupach. Zosia pomaga nam bardzo przy Hani i nie wstydzę się do tego przyznać.
CZY DZIECI POWINNY SIĘ ZAJMOWAĆ MŁODSZYM RODZEŃSTWEM?
Modne ostatnio stały się deklaracje, jakoby nie wykorzystywało się starszych dzieci do opieki nad młodszym rodzeństwem. Bo decyzja o kolejnym dziecku nie powinna obciążać tych, które już są na świecie, to nasza sprawa i nie mamy prawa żądać, by starsi bracia czy siostry zabawiali maluchy. Bo dzieciństwo to czas beztroski, kiedy nie powinno się mieć obowiązków. Wreszcie – dla dobra ich wzajemnych relacji, rodzeństwo powinno mieć prawo do wspólnego spędzania czasu, kiedy tego chce, a nie z przymusu. Z wszystkimi tymi argumentami się po trosze zgadzam, ale nie na tyle, żeby nie angażować Zosi w opiekę nad siostrą 😉 Dlaczego?
WSZYSTKIE DZIECI NASZE SĄ
Rodzina nuklearna, jaką znamy, to znak naszych czasów. Dawniej ludzie nie funkcjonowali w tak okrojonym składzie – tylko mama, tata i dzieci. W naszym kręgu cywilizacyjnym kiedyś funkcjonowały (a w wielu kulturach do dziś funkcjonują) społeczności, w których opieka nad dziećmi była obowiązkiem wspólnym. Najmłodszymi opiekowali się nie tylko jego rodzice, ale przede wszystkim ciocie, wujkowie, dziadkowie czy starsze rodzeństwo właśnie. Mama i tata zajęci byli pracą na roli czy w gospodarstwie domowym, nie mieli czasu na zabawianie maluchów, nikt nie siedział z nimi w piaskownicy, nie układał puzzli ani wież z klocków. Dzieci socjalizowały się poprzez wspólne zabawy czy pod (umiarkowanie skupioną) opieką pozostałych członków społeczności. Owszem – urlop macierzyński czy definicja dzieciństwa jako wyjątkowego okresu rozwoju człowieka, kiedy wymaga on specjalnej atencji to osiągnięcia cywilizacyjne, z których nie należy rezygnować. Ale też z pewnością dawne wzorce mają w sobie wartość, do której warto się odwoływać. Oczywiście, mogłoby się wydawać, że w ten sposób uzasadniam własne lenistwo, ale nie – naprawdę głęboko wierzę, że taki sposób organizacji życia społecznego miał głęboki sens i przy okazji świetny wpływ na więzi społeczne.
DZIECI POWINNY MIEĆ OBOWIĄZKI
Tak, zdecydowanie uważam, że zwalnianie dzieci z uczestniczenia w obowiązkach domowych grozi wychowaniem pozbawionych empatii nierobów. Naturalnie mam na myśli czynności dostosowane do etapu rozwoju takie jak: wspólne, a później samodzielne sprzątanie zabawek, odkładanie przedmiotów na miejsce czy talerza do zlewu po skończonym posiłku i angażowanie w porządki. U nas dodatkowo od jakiegoś czasu Zośce zdarza się ratować nas, gdy zabraknie jakiegoś składnika – biegnie wtedy do sklepu (który widać z naszych okien) po jajka czy mleko i wraca przejęta, z poczuciem wypełnienia ważnej misji. No właśnie – bo obowiązki nie muszą być przykre. Zrobienie czegoś dla dobra całej rodziny, co ułatwi życie mamie i tacie, dowartościowuje. Daje poczucie mocy i sprawstwa – że oto ja, taki mały, sam wrzucam brudne ubranka do kosza czy wycieram szmatką kakao, które rozlałem na stole! Uważam, że zaszczepienie w dzieciach poczucia odpowiedzialności za młodszego brata czy siostrę jest bardzo wartościowe, oczywiście jeśli odbywa się w granicach bezpieczeństwa i nie przekracza możliwości młodego człowieka. Pomaganie rodzeństwu, o ile nie ma miejsca non stop, kosztem własnych zainteresowań, wzmacnia więź, uczy samodzielności, dowartościowuje. A nam, rodzicom, pozwala na stopniowe uwalnianie się z kieratu oraz na chwilę szaleństwa od czasu do czasu (na przykład na samotne wyjście na siku).
TO MOŻE TRZECIE?
Dziwnie jest mieć znów jedno dziecko, może i ciszej, może drzemki oznaczają czas tylko dla siebie, wolniej topnieją zapasy z lodówki oraz mniej kasy puszcza się na mieście na piciu czy lody. Ale też zdecydowanie męczy to uwieszenie dzieciaka na starych, ten brak przerwy, jaką się miewa, kiedy razem rysują czy oglądają książeczki. Zapomniałam już, jak to było mieć jedno, zasadniczo wolę mieć dwoje – raźniej jest i weselej (no i odwykłam już od wspólnych sesji w toalecie). Paradoksalnie, kiedy mam o połowę mniej dzieci, nagle mam dwa razy więcej roboty. Może to prawda, co mówią o trzecim, że niby praktycznie chowa się samo? Pewnie się nie przekonamy, za dobrze nam we czworo. Wypatruję już powrotu Zośki, nie lubię patrzeć na jej puste łóżko i wolne miejsce przy stole, z rozpędu robię za dużo placków na śniadanie. No i nie po sobie dwoje dzieci urodziłam, żeby teraz tym młodszym zajmować się sama 😉
Jogurtowe placki z jabłkami
(ponad 20 sztuk)
Składniki:
- 250 ml jogurtu naturalnego
- 150 ml mleka
- 300 g mąki
- 1/2 łyżeczki sody
- 1/3 łyżeczki proszku do pieczenia
- 1/2 łyżeczki cynamonu
- 1 jajko
- 2 łyżki oleju (lub rozpuszczonego masła)
- 2 łyżki syropu klonowego (można zastąpić cukrem pudrem lub opakowaniem cukru waniliowego)
- 3 średnie jabłka (użyłam papierówek)
Przygotowanie:
- wszystkie składniki ciasta umieścić w misce i zmiksować (ja zazwyczaj łączę najpierw wszystkie mokre: jogurt, mleko, jajko, olej, w osobnej misce mieszam mąkę z sodą i proszkiem, wsypuję ją mokrych składników) – ciasto powinno być gęste
- jabłka umyć, obrać i pokroić w niedużą kostkę (cienkie plastry kroję w małe 1-2 centymentrowe kawałki, większe odstają od ciasta i utrudniają smażenie)
- patelnię rozgrzać, posmarować cieniutko olejem (kokosowym lub innym do smażenia), zmniejszyć ogień i smażyć placuszki na złoto z każdej strony (to ważne, żeby smażyć je na małym ogniu, wówczas nie spalą się z zewnątrz, a środek zdąży ściąć się i urosnąć do puszystej, biszkoptowej konsystencji)
- podawać z cukrem pudrem lub syropem klonowym
Co o tym myślisz? Zobacz komentarze lub dodaj własny komentarz
I znów, skąd ja to znam??? Nasza 7 – letnia Karolina raczej nie daje o sobie zapomnieć, zwłaszcza w obecności 2 – letniego Szymona. To wezmie coś, co on oczywiście chce, a ona z kolei nie zamierza mu tego dawać, to go trąca bez powodu, to spiewa na taką nutę, że on z żalu płacze. Ale……są też chwile, kiedy ona ma wpojone, że jakby Szymon lazł na schody, to ma mnie wołać. I co rusz słyszę „maaaamoooooooooo”, nie raz bez powodu, ale tak, jak piszesz Polko, można się już nią poprzeć.
A kiedy pojechała ta nasza młoda na parę godzin do babci, to też jakoś tak smutno było i cicho. Ale Ty Polko, korzystaj z wolniejszych chwil, bo nawet taka odmiana czasem się przydaje.
Ależ ja się z Tobą zgadzam!
Rzadko to mi się w ogóle zdarza, ale podpisuję się pod każdym słowem.
Wydaje mi się, że ważny wątek jest taki, że traktujemy pracę, obowiązek jako koniecznie coś przykrego, nieprzyjemnego, czego chcemy dzieciom oszczędzić, przez co nie dość że wychowujemy kogoś nieprzystosowanego, to w dodatku przekonanego że praca to okropność. A może to być i przyjemność, i źródło satysfakcji i poczucia sprawczości. I sposób na wyrażanie miłości i troski. długo by wymieniać.
Czy ten kubeczek Hani z rice to jakaś obecna kolekcja? Śliczny jest.
oj, nie, mamy go już długo, jest chyba z Livebeautifully
Ojj Polko, rozwiewasz moje wątpliwości! Wczoraj jak Was widziałam, zastanawiałam się, gdzie baluje Zośka:) u nas pewnie będzie różnica ok 2,5 roku 😉 ale mam nadzieję, że pierworodna sprawdzi się w roli młodszej przodowniczki stada 😉
Fajnie masz bo u nas 7 lat różnicy ale jakoś starsza córka(14lat) nie poczuwa się do tego żeby młodszą się zająć może już czuję się zbyt dorosła nie wiem ale tak jak napisałaś jak jednej nie ma to jakoś tak pusto w domu chociaż czasami lubię jak obie śpią u babci i tako błogi spokój mamy:-)
Placuszki wyglądają wyśmienicie.
Mam znajomą, która ma czworo dzieci. Ja mam jedno. Mam wrażenie, że ich dom dużo lepiej funkcjonuje niż mój. Dzieci pomagają jej w wielu obowiązkach domowych a do tego zajmują się sobą nawzajem. Starsze pomagają młodszym w lekcjach, wracają razem ze szkoły. W ich domu jest świat dorosłych i świat dzieci. Ona też wygląda na mniej zmęczoną codziennymi obowiązkami niż ja i mam wrażenie, że ma więcej czasu dla siebie.
To chyba z całym szacunkiem niemożliwe. Też mam 3 dzieci i choć faktem jest, że bawią się razem prawie zawsze i mają pewne swoje obowiązki, nie zwalnia to mnie z ogromu pracy, jaki codziennie wykonuję dla nich i dla domu. Jeśli matka 4 dzieci wygląda lepiej niż matka 1, to albo jest młodsza 😉 i ma końskie zdrowie, albo jest cyborgiem, albo haruje u niej na cały etat jakaś pani do prowadzenia domu, mąż, babcia jedna i druga, albo jeszcze sztab wojska może. Faktem jest, że organizacyjnie przy kilkorgu jest dużo lepiej niż przy jednym. Nie ma czasu na opierdzielanie się, odpuszczanie sobie i farmazony. Nie ma już takiego przeżywania każdej pierdoły życiowej, każdego teatrzyku, występu, każdego rozbitego kolanka. Jest konkret, jest logistycznie wszystko dopięte do cna. Ale to męczy Moja Droga. Wypompowuje. No chyba, że jak wyżej, ma się obsługę, kupę kasy i nie jest się, jak ja, mamą samotnie dzieci wychowującą. Ja na pewno nie wyglądam jak milion dolarów, bo, choć staram się jakimś cudem o siebie dbać, to różnie mi to wychodzi. Z reguły, dopóki kręgosłup nie pęka i nie muszę wzywać pogotowia, jestem dla siebie samej na ostatnim miejscu. I wyglądam codziennie, nawet na urlopie, na strasznie zmęczoną.
No i jeszcze jedno- istotnym (bardzo!) jest to, w jakim wieku są te dzieci Twojej znajomej. Im mniejsze dzieci, tym więcej sińców pod oczami (jednak ;)).
Polko pytanie z tyłka 🙂 możesz napisać jakiego syropu klonowego używacie?Tyle tego na polkach i nie wiem co wybrac
Oprócz tego, ze brakuje pomocy 🙂 jest jeszcze jeden ważny aspekt. Taki wyjazd jest najnormalniej w świecie potrzebny dziecku. Może wtedy odpocząć, zresetować się i naładować baterię. Kiedyś zaskoczyła mnie tak moja starsza córka mówiąc, że będzie bardzo bardzo tęsknić , ale potrzebuje wyjazdu żebyśmy wszyscy odpoczeli od siebie i mieli szansę zatęsknić. A mi opadła szczęka :-). Żeby nie było , mamy normalny dom 🙂
Uwielbiam Twoje teksty ???? Ja mam trójkę dzieci (12.6.5). Często słyszę pytanie i jak dajesz radę? Praca, dom, ogród, i trójka na głowie. To nie jest skomplikowane ???? To jest do ogarnięcia. Każde dziecko jest u nas za co odpowiedzialne i właśnie, gdy starszy wybywa do kuzynostwa/cioci/babci czuję, że obowiązków mi przybywa. Lubię mieć dzieci w domu ???? Pozdrawiam.
U mnie jest prawie 8 lat różnicy. Z jednej strony fajnie, bo starsza zajmie się młodszą. Z drugiej strony dzieci mam każde na innym etapie, każde wymaga innego rodzaju uwagi i czasami trudno to pogodzić. gomuummygo.blogspot.com
Czytam i zastanawiam sie co jest ze mna nie tak. Ze jak to tak dziecko z drugim sie bawi 😉
Ja mam dzieci rok po roku ( starsza 2.5) i mimo ze są dwie i teoretycznie powinny sie ze sobą bawic to ja mam roboty do kwadratu. Zero spania w tych samych porach, w nocy wojujemy i robimy pielgrzymki probujac uspic jedna zanim druga sie obudzi, o gotowaniu razem mowy nie ma,bo jedna na blacie a druga gryzie kable 😉 takze nooo, dla mnie jedno mniej to ciepla kawa, chwila spokojnej zabawy, spacer a nie gonitwa. Czekam az podrosna i będą sie bawic tak pieknie jak Twoje Polko dziewczyny.
Polko popieram w stu procentach. Zawsze mama powtarzała: czego Jaś się nie nauczy, tego Jan nie będzie umiał. Obserwuję moje koleżanki z którymi w dzieciństwie się bawiłam. Tam gdzie była ich gromadka, w domu się nie przelewało, to właśnie one są dzisiaj zaradnymi mamami, żonami, a te które były wyręczane, dzisiaj narzekają.
Aga a ja chciałam powiedziec,ze Cie slyszalam w radio i wszystko bylo super, i zajefajnie mowilas Tu nasza rzeczniczko matek.karmiących 🙂 masz piękny tembr głosu 😉 pozdrawiam ja-matka dalej karmiąca
Miedzy moimi dzieciakami jest 1,5 roku różnicy i bez dwóch zdań wolę, gdy są razem. Owszem, prędzej czy później dochodzi między nimi do różnych bitew np o zabawki, ale generalnie jedno za drugim staje murem. Są krótkie chwile kiedy bawią się osobno, większość czasu wypełniają im jednak wspólne zabawy, a ja dzięki temu mam trochę czasu dla siebie. Między moim bratem a mną jest 8 lat różnicy. Nasze relacje opierały się głównie na moim matkowaniu. Zgadzam się, że nikomu korona z głowy nie spadnie, jeśli pomoże w opiece nad młodszym rodzeństwem, byleby w tym wszystkim nie tracić z oczu potrzeb tego starszego dziecka. U mnie piękne jest to, że choć między moimi dzieciakami jest mała różnica wieku,to i tak widzę u starszej córki poczucie odpowiedzialności za brata.
Zgadzam się z Tobą w 100%
Narobiłaś mi smaka!!
Agnieszko mamy to samo i u nas 🙂 Między starszym-Kubą, a młodszym-Jankiem jest 7 lat różnicy. Janio ma teraz 1,5 roku. Kubek jest mega zaangażowany w opieke nad młodym, choc wiele razy każemy już mu odpuścic i przestac być kwoką-zwłaszcza na podwórku podczas zabawy. Kubek wczuwa sie dużo bardziej niż my, nie pozwala nawet na moment oddalić się Jaśkowi. Jednak tak, gdy wyjechał do dziadków na 2 tyg. to pusto…cicho. I mimi, iż wkurza momenatmi mnie zamieszanie jakie generują obydwaj gdy są razem, to z chwilą przekroczenia progu przez Kubę tęsknię jak głupia, pustka w pokoju jego mnie przeraża, Janek tęskni-ciągle tylko „Pubaaaa nie maaaaa babyyyy ;( Tak więc brak nam go…brak jego czułej braterskiej opieki, brak przytuleń chłopaków, zapatrzenia Jania w brata, no brak.
Jaka jest różnica między Twoimi córeczkami? Ja rozważam kolejne dziecko u nas różnica byłaby 6 lat. Nie wiem czy to nie za dużo. Nie chciałabym obciążać pierworodnej opieką nad kolejnym potomkiem. Martwię się o finanse, zbyt małe mieszkanie i ogólnie ciężko się zdecydować… Ale serce mówi będzie dobrze, a głowa jak zwykle racjonalnie znajduje słabe strony 🙂
U nas 5 lat, też sporo. Mimo to uważam, że nie mogliśmy dla Zosi zrobić nic lepszego. No i dla siebie rzecz jasna, tyle radości 😉
heh trafiony zatopiony:) bez mojej 16 letniej córki po prostu leżę i kwiczę..( właśnie dzisiaj wyjechała na obóz), jej pomoc jest nieoceniona , zwlaszcza jesli chodzi o prace domowe .. za to „pomoc” sredniej, to zabawa z najmlodszą.. wtedy ja mogę zrobić cokolwiek w domu… teraz zostałam saama z najmlodszą i mam mocno utrudnione życie hihih, choć oczywiście sa plusy tego stanu także.. dokladnie jak we wpisie:)
Aga… trójkę mam…nie ukrywam jest ciężko…różnica wieku 3 i 2 lata. Najstarszy syn zajmuję się świetnie najmłodszą..ale to niewątpliwie zgodność charakterów…problem jest ze środkową córką, jest okropną indywidualistką i kompletnie się nie integruje z resztą. Niestety nie masz wpływu jak urodzisz..dzieci od początku mają różne temperamenty…Tak czy siak, my od początku chcieliśmy 3, oboje jesteśmy jedynakami… Nie za bardzo wiedzieliśmy na co się piszemy:) Będziemy niedalekimi sąsiadkami, także nie wykluczony wspólny spacer:) pozdrawiam
Polko jakiej mąki używasz do pankejków tych z tego posta lub z posta 'kulinarne boginie, matki gastronomiczne’ ? 🙂