Wakacje z dziećmi to nie są rurki z kremem. To nie tylko szerokie uśmiechy i rozwiane włosy, o nie. Wakacje z dziećmi to nie tylko spacery brzegiem morza i wspólne moczenie nóg w jeziorze. Zbieranie muszelek, podziwianie widoków i liczenie krów.
Wakacje z dziećmi to także niekończące się smarowanie filtrami i psikanie na komary, w akompaniamecie jęków, stęków i sapnięć. To chodzenie spać o dwudziestej drugiej, bo dopiero zrobiło się ciemno, i wstawanie o szóstej, bo już jest jasno. To „mamo, balonik/ wiaderko/magnesik/karuzela!”, czyli – kup. To twoja torebka wypełniona kamieniami, szyszkami, papierkami po lodach, wyschniętymi kwiatami i innymi skarbami lokalnej flory. To twoja torebka przypominająca rozmiarem walizkę, bo musi pomieścić także butelki z wodą, kapelusze, mokre chusteczki, bluzy na wszelki wypadek, plastry i przekąski. Wakacje z dziećmi to bieg na orientację, by nadziać się na jak najmniejszą liczbę dmuchańców i stoisk z watą cukrową. To kolorowe warkoczyki, kolejki po gofry, parki linowe, frytki w ZOO w trzydziestostopniowym upale. To niemożność położenia się i zamknięcia oczu na plaży, ba! – to niemożność mrugnięcia chociażby, bo przecież w sekundę może dzieciak zlać się z gołym tłumem i jeszcze się zgubi, a szkoda by było, odchowany już taki.
Wakacje z dziećmi to zasadniczo fortuna wydana na rzeczy, na które pieniędzy wcale wydawać się nie chce. Oraz bycie w miejscach, w których człowiek by wolał nie być. Dźwiganie spoconych bąbelków w upale, bo wzięło i zmęczyło się po pięciu godzinach nad jeziorem. To „ile jeszcze?” oraz „kiedy będziemy?” wypowiadane w podróży średnio co trzy minuty. To wyjścia na plażę z mandżurem niczym banda nomadów, że ledwo smutnego ojca widać zza tych wszystkich dmuchanych rekinów i pontonów. To ciągłe pranie ubabranych bluzek, wycieranie ufajdanych twarzy, wydłubywanie piasku z uszu i opatrywanie potłuczonych kolan.
I ja się tego już nie mogę doczekać! Tych naszych wakacji z za długą podróżą, za dużym upałem i nadmierną liczbą niepotrzebnych wydatków. Tego smarowania i psikania, pilnowania na plaży, tego piachu w uszach i brudnych od lodów ubrań. Tymczasem ogarniam wakacje w mieście, starając się nie nadziewać zbyt często na balony i stragany. Oraz plan na kolejne trzy tygodnie, kiedy to trzeba będzie dziewczynom trochę miejskich uciech jeszcze dostarczyć. Czasem mnie męczą, miewam dość tej ciężkiej torby, ale uwielbiam – lato z moimi dziećmi.
foremki do lodów – Netto
NAJPROSTSZE LODY OWOCOWE Z MLEKA ZAGĘSZCZONEGO
U mnie cytrynowe i mango ze świeżą marakują – kwaskowate i odświeżające. Można je jednak przygotować z dowolnymi owocami. Mają mleczny smak i kremową konsystencję, lecz nie są tak tłuste jak te ze śmietanki.
Składniki:
- 500 g mleka zagęszczonego niesłodzonego
- 2-3 łyżki ksylitolu (lub więcej, według uznania)
- 1 cytryna
- 1 mango
Przygotowanie:
- schłodzone mleko ubić mikserem na pianę, dodać ksylitol/cukier i ubijać jeszcze chwilę, by się rozpuścił
- owoce umyć, obrać, pokroić i rozdrobnić blenderem na mus (razem lub osobno, ja podzieliłam mleko na dwie części i zrobiłam dwa smaki, które wlewałam warstwami do foremek)
- napełnić masą foremki do lodów, można na dno lub do środka dodać jeszcze trochę całych lub pokrojonych owoców – u mnie cierpki miąższ marakui
Co o tym myślisz? Zobacz komentarze lub dodaj własny komentarz
A skąd te piękne foremki?:)
upolowałam za 8 zeta w Netto 😉