„Tata, włącz roboty!” prosiliśmy z bratem, kiedy mieliśmy po kilka lat, a tata wtedy włączał nam nasz ulubiony „Money for Nothing” Dire Straits. Jedno z moich najsilniejszych i najfajniejszych wspomnień z dzieciństwa to gra na wyimaginowanej gitarze i skakanie po kanapie. Muzyka leciała na całą parę, a my wymachiwaliśmy głowami i wyśpiewywaliśmy jakieś niezrozumiałe zamienniki „That’s the way you do it”. Gramofon był bardzo ważnym przedmiotem w naszym domu, to było jasne. Nie wolno nam było dotykać ani jego, ani czarnych płyt, a weekendowe czyszczenie głowicy jawiło się jako jakiś istotny rytuał.
Stosunkowo szybko też pojawił się u nas kolejny bardzo ważny przedmiot – odtwarzacz CD. Rzadka rzecz w tamtych czasach, do dziś pamiętam, jak odwiedzali mnie koledzy w podstawówce i z nieukrywanym podziwem oglądali nasz rodzinny księgozbiór i płytotekę mojego taty. Puchłam z dumy, kiedy jako nastolatkowie słuchaliśmy z kumplami ojcowych „sidików” – Kultu, Elektrycznych Gitar czy The Doors. Bo też i rzeczywiście było tego u nas w domu dużo – książek i muzyki. Jeden regał uginał się pod ciężarem literatury, drugi dźwigał sprzęt i masę płyt. Bywało bardzo głośno, kiedy tata testował nowe płyty czy odtwarzacze – domowe odsłuchy to nieodłączny element życia z audiofilem i konstruktorem sprzętu audio. Ojciec to bowiem zdolny wynalazca – już jako trzynastolatek skonstruował swój pierwszy wzmacniacz w drewnianej szufladzie (przy lekkim tylko wsparciu „Młodego Technika”). Nasze mieszkanie zawsze pachniało kalafonią, a w dużym pokoju walały się oporniki, lutownice i oscyloskopy. Tata przesiadywał godzinami przy biurku i grzebał w tych elektronicznych bebechach na przemian z sesjami odsłuchów – te bywało, że oprotestowywała spragniona ciszy mama, a wtedy siedział godzinami w fotelu, ze słuchawkami na uszach i szklanką czarnej siekiery w dłoni, przeglądając radzieckie podręczniki dla elektroników.
To dla mnie zupełnie naturalne, że w domu non stop brzmi muzyka. Jak nigdy nie potrafiłam zrozumieć ludzi, u których jest wiecznie włączony telewizor, tak radio czy dźwięki z płyt są dla mnie jak powietrze. Nie zdarza mi się pragnąć ciszy, kochana Trójeczka leci u nas przez calutki dzień, z przerwami tylko na własne playlisty. Czasem głośno, a czasami przez słuchawki – chowamy się za nimi, kiedy musimy pracować w domu i odizolować się trochę od pisków i domowego harmideru. Trochę wstyd, że takie ze mnie audiofilskie dziecko, a słuchamy muzyki z radia i tabletu, ale tak rzeczywiście jest w tej chwili. Mieliśmy wprawdzie kiedyś wzmacniacz, odtwarzacz i głośniki, ale zaczęło się to sypać i wciąż nie dorobiliśmy się żadnego zestawu audio z prawdziwego zdarzenia.
To chyba największe materialne marzenie Polkowskiego i strasznie bym chciała je wreszcie spełnić. Trochę wstyd bowiem, że te płyty, które sam w pracy produkuje, może sobie najwyżej do odtwarzacza samochodowego wsadzić. Nieprzypadkowo pewnie drugi mężczyzna mojego życia jest też namiętnym konsumentem muzyki, a także jest z nią zawodowo związany. I nie, choć pewnie bardzo by chciał, nie gra na perkusji, ale jest producentem imprez, w tym muzycznych – koncertów czy festiwali.
Historia lubi się powtarzać – nasze dziewczyny także mają dzieciństwo wypełnione dźwiękami. Nieco bardziej atrakcyjne może są te nasze skutki tatowego zawodu – koncerty! Zośka zaliczyła ich już naprawdę sporo – w klubach, fliharmoniach i pod chmurką. Na widowni i pod samą sceną, ze szczytu reżyserki i „od zakrystii”. Były spotkania na backstage’u z Organkiem, płyty z autografem i pozdrowienia video. A na co dzień jest muzyka, bardzo dużo muzyki. Nasze podróże czy nawet codzienne dojazdy do szkoły przypominają zawsze koncert życzeń albo występy Sistars.
Pierwszą rzeczą, którą młoda zrobiła po odziedziczeniu mojego starego smartfona, było zainstalowanie Spotify i tworzenie własnych playlist. I co znalazło się na liście (wtedy jeszcze) siedmiolatki? Brodka, Organek, Lao Che i Domowe Melodie. Choć wiem, że ona jeszcze wciąż powtarza nasze wybory, i tak cieszę się, że tak chłonie to, co lubimy i nasiąka fajnymi dźwiękami. Niezmiennie rozczula mnie, kiedy dziewczyny w aucie nucą ze mną Korteza albo domagają się ulubionych kawałków Zalewa czy cudownych retrosmaczków w stylu „Tanie dranie” czy „Przeklnę Cię”. Widzę też, że pomimo braku naturalnych predyspozycji, Zosia wspaniale rozwija swoją muzykalność i w szkole wybiera dodatkowe zajęcia muzyczne czy taneczne, coraz ładniej śpiewa, coraz bardziej rytmicznie się porusza (choć jeszcze kilka lat temu sądziłam, że słoń nadepnął jej na ucho 😉 ).
Muzyka w domu łagodzi obyczaje, rozładowuje atmosferę, bawi i integruje. Puszczana dzieciom kształtuje ich gust muzyczny, rozwija rytmicznie i ruchowo. Muzyka daje kopa, mobilizuje do zabaw i wygłupów, uwalnia w dorosłych wewnętrzne dziecko. Sprawia, że dom jest radosny. Czuję, że tworzy taki nasz mikroświat, zbudowany z rytuałów, powiedzonek i ulubionych dźwięków. Jeśli więc dałaś się przekonać życzliwym, że słuchanie mocnych kawałków i wyjścia na koncerty to coś, z czego trzeba po urodzeniu dzieci zrezygnować – wracaj natychmiast na dobrą drogę i ciesz się życiem!
Słuchaj odpowiedzialnie
Jeśli tak jak my kochacie muzykę i zarażacie tą miłością dzieci, zapoznajcie się koniecznie z zasadami bezpiecznego słuchania. Uszkodzenia słuchu, spowodowane nadmiernym hałasem i nieodpowiednim korzystaniem z urządzeń są współczesną plagą. Marka Sennheiser, producent wysokiej klasy słuchawek, partner tego wpisu, przygotowała akcję, która ma edukować w zakresie odpowiedzialnego słuchania muzyki. A znają się na tym – słuchawki Sennheiser używane są nie tylko w domowym zaciszu czy w studiach nagraniowych, ale także w laboratoriach audiometrycznych podczas profesjonalnych badań słuchu.
Nigdy nie ustawiaj maksymalnej głośności
Najlepiej korzystać z połowy skali głośności. Mimo, że słuchawki marki Sennheiser potrafią przenosić nawet bardzo głośny dźwięk bez zniekształceń (nawet 120 dB, czyli tyle, ile wynosi próg bólu!), nie powinniśmy słuchać muzyki aż tak głośno, ponieważ można w ten sposób uszkodzić słuch.
Optimum to około 85 dB – czyli mniej więcej poziom szumu ulicznego lub wewnątrz jadącego samochodu, do czego jesteśmy przyzwyczajeni. Choć generalnie słuch ludzki odbiera głośność w sposób bardzo indywidualny (patrz: mój przypadek, jak kocham muzykę, to nie mogę za głośno).
Poziomy hałasu
Czas słuchania na słuchawkach ogranicz do 1 godziny dziennie
Aby nie przemęczać narządu słuchu, warto ograniczyć czas słuchania na słuchawkach. Zbyt długie używanie ich jest nienaturalne i obciąża uszy. Wystarczy jednak robić to z umiarem, wtedy nic nam nie grozi.
Podczas słuchania muzyki rób przerwy. Najlepiej po upływie zalecanej godziny zdjąć słuchawki, pobyć chwilę w ciszy (porada dla niedzieciatych ;)), później można posłuchać z głośników, by potem znów móc wrócić do nauszników.
Aby uniknąć przykrych uderzeń dźwięku, przy podłączeniu słuchawek ustaw głośność na 0
Każdy z nas to przerabiał: włączamy odtwarzacz czy radio, które nagle uderza z ogromną głośnością. Gdy chodzi o telewizor czy głośniki, problem jest stosunkowo niewielki, ponieważ między źródłem dźwięku a naszymi uszami jest duża przestrzeń. Ale w przypadku słuchawek takie uderzenie może być wręcz bolesne. Pamiętaj o tym, by słuchanie zawsze rozpoczynać od zera, a potem stopniowo zwiększać głośność.
Im bardziej zamknięte słuchawki, tym ciszej należy słuchać
Słuchawki dzielą się ze względu na swoją konstrukcję na otwarte, zamknięte i półotwarte. Gdy włożymy te pierwsze, nie jesteśmy odcięci od otoczenia, a dźwięk jest najbardziej przestrzenny. W zamkniętych słuchawkach jesteśmy bardziej oddzieleni od tego, co się dzieje wokół nas. Choć wrażenia mogą być wspaniałe, jeśli wyeliminuje się zbędne szumy czy wrzaski dzieci, to jednocześnie najbardziej nienaturalny sposób słuchania. W takich słuchawkach należy ustawić niższą głośność niż w otwartych.
Słuchawki Sennheiser Momentum M2 AEi
- ten model MOMENTUM został zaprojektowany od nowa, aby zapewnić podwyższony komfort używania
- słuchawki są świetnie dopasowane do uszu, idealnie przylegają do głowy, lecz nie uciskają, bo nauszniki są miękkie i bardzo komfortowe – to dzięki pałąkowi, który został przeprojektowany i ma obły kształt oraz asymetrycznie ustawionym poduszkom nauszników
- wytłumienie hałasów zewnętrznych jest niebywałe – autentycznie można za ich pomocą odciąć się od remontu sąsiadów, kosiarek za oknem, szumu ulicy czy piszczących za ścianą dzieci (co też regularnie czynię, włączając sobie spokojną muzykę i przy niej pisząc teksty)
- brzmienie muzyki jest doskonałe – nie będę tu udawać audiofila, nie odziedziczyłam niestety słuchu po tacie, ale nawet taki laik jak ja czuje, że dźwięk jest niesamowicie czysty i przejrzysty, nawet na tak nędznych odtwarzaczach jak tablety, zdecydowanie jest to inny wymiar doświadczania muzyki – czuje się ją jakoś mocniej, porusza bardziej, trafiając przez uszy prosto do serca.
- niezależni recenzenci podkreślają niezwykłą naturalność brzmienia (a pamiętam, że jest to cecha bardzo ceniona przez autorytety i coś, do czego zawsze dążył tata, konstruując swoje urządzenia) – słuchawki nie dodają bajerów, nie podbijają basów, nie udziwniają efekciarsko, tylko oddają czyste, prawdziwe dźwięki najwierniej i najbardziej perfekcyjnie, jak to możliwe
- słuchawki MOMENTUM mają sprytną konstrukcję – są wyposażone w składany pałąk, dzięki czemu zajmują mniej miejsca. Tak złożone słuchawki można włożyć do niewielkiego, zapinanego pokrowca i zabrać ze sobą w dowolne miejsce. Nie tylko są nieduże, ale i niesamowicie lekkie, choć jednocześnie konstrukcja nie traci sztywności dzięki wykorzystaniu mocnej i lekkiej stali nierdzewnej.
- dostępne są wersje z pilotem przystosowanym do pracy z urządzeniami Apple iOS (to nasz wariant) lub Samsung Galaxy i większością innych urządzeń opartych na systemie Android ((wersja Momentum M2 AEG)
- pilot służy do rozmów i sterowania multimediami – kontroluje on funkcje odbierania/odrzucania połączeń, regulacji głośności, włączania muzyki i przeskoku do następnego/poprzedniego utworu
- do produkcji słuchawek użyto wyrafinowanych materiałów: wysokiej klasy stali nierdzewnej, a pałąk jest pokryty luksusową skórą naturalną, co sprawia, że korzystanie z nich jest naprawdę ogromną przyjemnością (nie tylko z powodu świetnego brzmienia)
Usłysz Dobre Dźwięki
Marka Sennheiser sponsoruje akcję społeczną Usłysz Dobre Dźwięki, organizowanej przez Filharmonię im. Mieczysława Karłowicza w Szczecinie. W jej ramach Filharmonia zaprasza słuchaczy na wykłady, koncerty i zajęcia dla dorosłych i dzieci, w trakcie których porusza problem dbania o słuch.
…
Rock’n’roll’owe koszulki dziewczyn pochodzą ze specjalnej kolekcji marki Medicine – Tatoo konwent x medicine
Co o tym myślisz? Zobacz komentarze lub dodaj własny komentarz
Aż mi ciarki przeszły…Czytam jak o sobie, swoim dzieciństwie, w którym muzyka była zawsze. Black Sabath, Uriah Heep, Pink Floyd, Deep Purple i wiele wiele innych. Dire Straits byli swego czasu moim ulubionym zespołem. Nawet ostatnio znalazłam książeczkę z tekstami do albumu Brothers in Arms. Taką tekturową z księgarni, nie od CD oczywiście 😉 I ten odtwarzacz CD taty, którego też nie mogliśmy dotykać. A ja podczas jego nieobecności robiłam sobie składanki z jego płyt na swoje kasety. Bo lubiłam składanki różnych wykonawców poskładanych na kasetach według nastroju. A teraz moje dzieci na koncercie Organka śpiewają -„Głupi ja… „- , czy na podwórku pod blokiem słyszę -„… do dziesięciu policzę…”- Chociaż to akurat ja powinnam śpiewać codziennie 😉
A na koniec jeszcze jest ojciec dzieci moich co to też na koncerty jeździ tylko jako operator 😉 Może mijaliście się gdzieś na Openerze…
Uśmiecham się do siebie i Ciebie. Dzięki za wspominki. Pozdrawiam.
Nasze dzieci (2 i 4 lata) szaleją jak opętanie przy Łąki Łan ????????. A im głośniejsza muza tym lepiej skacze się po kanapie ????
Wyjątkowo miły memu sercu wpis, bo od lat jestem wierna Sennheiserom. Gram z HyperX i ich przestrzenią, ale przez kolejne modele SH najlepiej odsłuchuje mi się dialogi filmowe.
Czy mogę wiedzieć gdzie kupowalaas szorty Zosi?
Hehe,jakbym o sobie czytała 😉 w domu non stop słuchałam z tatą T.Love, a z mamą Maanam…moje dzieci zakochane w Łąki Łan, co oni wyprawiają przy „Mucha nie siada” albo „Lovelock”. …
Tata dziewczynek jest realizatorem dźwięku ? 🙂
Jej, u nas najukochańsza piosenka 6latek to „Słodkie słodkie winogrona” 🙂 Czyli Cykady na Cykladach. Tylko z gramofonu <3
Cudowny wpis, dzięki za wzruszenia!
U mnie też przez pół dnia brzmi muzyka. dzieci się cieszą a i ja mogę trochę odpocząć. Córka tańczy pięknie a syn jak miał pół roku to już wymachiwał nóżkami w rytm muzyki i tak już zostało. https://www.mamaibobasy.pl/