Luty to miesiąc od czapy totalnie, w moim osobistym rankingu najkoszmarniejszych miesięcy w roku plasuje się na wysokim, drugim miejscu, tuż po listopadzie. Nie wiem, czy podzielacie moją niechęć do tych późnozimowych tygodni, podczas których niewiele się dzieje dobrego, do wiosny daleko, a na widok czapki robi się słabo, ale z pewnością wiele osób podzieli moje zdanie, że na lutowe wieczory najlepsze są książki i seriale. W czasach, kiedy niewiele można ze sobą zrobić poza domem, warto uprzyjemnić sobie to czekanie na wiosnę i ja to nader ochoczo czynię. Przed dwudziestą pierwszą moszczę się w łóżku z kubkiem miętowej herbaty, na twarz jakaś maska albo płatki pod oczy i uciekam stąd w odległe światy. Zresztą, nieważne – luty nie luty – dobry serial to jest zawsze dobry pomysł, pomyślałam więc, że zbiorę te moje rozrzucone na blogu w różnych hitach miesiąca polecajki serialowe, uzupełnię o kilka tytułów, których nie opisywałam wcześniej i zachęcę was niniejszym do takich wieczornych – niegroźnych wszak, a jakże przyjemnych – ucieczek. Jeśli jeszcze nie czytaliście mojego poprzedniego zestawienia serialowego, koniecznie zajrzyjcie najpierw do tego starszego wpisu, gdzie opisałam aż dwadzieścia pięć tytułów. Te poniżej to moje odkrycia z minionych trzynastu miesięcy.
“FLEABAG” / PRIME VIDEO
O “Fleabag” usłyszałam kiedyś w Trójce (kiedy jeszcze dało się jej słuchać) w samych superlatywach, ta radiowa recenzja zaintrygowała mnie na tyle, że już wieczorem zakładałam konto na Amazon Prime Video, gdzie można obejrzeć ten serial. Potrzebowałam dwóch odcinków, żeby oswoić się z konwencją, w której główna bohaterka zwraca się do widzów, komentując to, co jej się przytrafia czy puszczając oko do kamery, czyli tzw. łamania czwartej ściany. No a potem przepadłam w tragikomicznym, pełnym zabawnych wtop i fakapów, dojmująco samotnym świecie Fleabag, czyli “Współczesnej dziewczyny”, jak postanowiono przetłumaczyć tytuł (buuu).
Sześć nagród Emmy nie poszło do twórców serialu za darmo – to naprawdę jest intrygujący, wciągający, dający do myślenia, fenomenalnie skonstruowany komediodramat. Phoebe Waller-Bridge rysuje mi się tu jako geniusz kina, niesamowicie mi imponuje, będąc jednocześnie autorką scenariusza, producentką i odtwóczynią głównej roli. Fenomenalnie gra sarkastyczną dziewczynę, która z ironii i przygodnego seksu stworzyła swoją tarczę przed światem, zapomnienie od traumatycznego doświadczenia i rozczarowujących relacji z otoczeniem. Otoczeniem, które, swoją drogą, składa się z całego katalogu rewelacyjnie narysowanych i odtworzonych, różnorodnych, zabawnych albo smutnych, ale zawsze – barwnych i arcyciekawych postaci. Ten serial to jest śmiech przez łzy, zachwyt i ścisk w dołku. To jest taki must-see, że ja nie mam więcej słów. Mam tylko jedno “ale” – jest za krótki, dwanaście dwudziestoparominutowych odcinków zostawiło mnie załamaną, że tak szybko się skończył. Cudo.
“GAMBIT KRÓLOWEJ” / NETFLIX
W tym serialu akcja momentami rozwija się wolno, ślamazarnie wręcz, ale jego piękno tkwi gdzie indziej. I tak, na pewno w dużej mierze w osobie Anny Taylor-Joy, odtwórczyni głównej roli, z jej efemeryczną urodą, zachwycającą klasą i genialną grą aktorską. Na pewno po trosze w retro-estetyce strojów czy wnętrz lat 60-tych i 70-tych, którą odtworzono w tym serialu po mistrzowsku wręcz. Ale przede wszystkim – w cudownej historii Beth Harmon. W jej samotności, zagubieniu, uzależnieniach i jednoczesnym geniuszu, w jej sile, woli walki i potrzebie wygrywania, na przekór wszystkim okolicznościom: obciążeniom rodzinnym, dzieciństwu w sierocińcu, destrukcyjnym ciągotom i – co ważne – społeczeństwu, w którym kobieta rywalizująca z mężczyznami intelektem to wciąż egzotyczny widok. Ten kontekst jest tu niezwykle ważny, a pokazane w “Gambicie Królowej” położenie kobiet w Ameryce tamtych lat – ogromnie smutne. To obraz o wielkiej samotności w pozornie idealnym świecie, ale też rzecz o aktualnym do dziś problemie społecznym w Stanach, jakim jest (nad)używanie leków antydepresyjnych i uspokajających. Ten serial zachwyca, wzrusza i porusza, to produkcja z gatunku must-see, zdecydowanie.
“I AM NOT OK WITH THIS” NETFLIX
Totalny “mindfuck” – te słowa cisną mi się na usta tuż po obejrzeniu tego serialu, po ostatniej scenie ostatniego odcinka konkretnie. Zakończenie jest upiorno-absurdalne, płakaliśmy na nim ze śmiechu, choć serial generalnie komediowy nie jest. Od typowej opowieści o typowych amerykańskich nastolatkach odróżnia go przede wszystkim motyw przedziwnych supermocy głównej bohaterki, Syd. Tu ujawnia się trochę podobieństwo “IANOWT” do “Stranger Things”, oba seriale są bowiem dziełem tych samych twórców. Tu też dzieją się dziwne rzeczy, są to zdarzenia, które zaskakują i przerażają samą Syd, jakby bez tego była niewystarczająco zagubioną dziewczyną. Jej świat domowych stresów i szkolnych problemów, przyjaźni, odkrywania własnej seksualności, dodatkowo komplikuje się na skutek tego, co dzieje się, kiedy jest w dużych emocjach. Siedem krótkich, zgrabnych odcinków do pyknięcia przez weekend, bardzo fajny serial.
“KRÓL”/ CANAL+
Narysowany tu klimat przestępczego światka przedwojennej Warszawy wciąga bez reszty, choć brutalny i brudny, to oddany tak barwnie, że naprawdę ciężko się oderwać. Dużo w „Królu” morderstw, krwi, wódki, koki i bezceremonialnego seksu, ale dawka przemocy i wulgarności jest do przełknięcia, bo jest tam tyle więcej – genialnie poprowadzona narracja, wyraziste, charakterne postaci, przedwojenna Warszawa – jej ulice, restauracje, salony, synagogi i podwórka. Moim zdaniem jednak koniecznie należy najpierw przeczytać książkę Twardocha pod tym samym tytułem, na podstawie której powstał serial. To rewelacyjnie skonstruowana i świetnie napisana powieść gangsterska, która pozostaje dla mnie dużo bardziej wartościowa i wciągająca niż serial, choć i temu drugiemu nie można odmówić wartości. Choć momentami jest nieco teatralny i umiarkowanie nowatorski w formie, to jednak ogląda się to fajnie, mimo pewnych niedociągnięć oraz nieco irytujących różnic w fabule w stosunku do książki. No i Borys Szyc jako Radziwiłek – chapeau bas!
„MODERN FAMILY”/ NETFLIX
Przy pierwszym podejściu wymiękłam, miałam lekkie ciary żenady, uznałam, że to zbyt głupkowate. Kiedy jednak po kilku krótkich, mocnych serialach, zapragnęłam jakiegoś pozytywnego, wesołego tasiemca, dałam mu drugą szansę. Chciałam mieć serial na dłużej, taki niezobowiązujący, który będę sobie włączać co kilka dni, by się odmóżdżyć i odprężyć, bez zarywania nocy, bez nadmiaru napięcia, miało być lekko. I jest – „Modern Family” po kilku odcinkach wciąga w perypetie tej licznej, serio zabawnej bandy. Bohaterami są tu: typowe małżeństwo z dorastającymi dziećmi, starszy ojciec i jego młoda latynoska żona oraz para gejów z adoptowanym dzieckiem i ich różne, autentycznie współczesne, dylematy i perturbacje. Postaci są mocno przerysowane, ich problemy często głupkowate, ale wielu dialogom nie można odmówić zabawności, a przedstawionym tu sytuacjom – nawiązań do ważnych kwestii społecznych czy wychowawczych. Polubiłam tę gromadę i nie zamierzam się tego wstydzić, mimo że nie jest to dzieło najwyższych lotów 😉
„MRS. AMERICA” / NETFLIX
Świetny serial, którego akcja rozgrywa się w Ameryce lat 70-tych, w samym sercu wojny kulturowej o wprowadzenie Equal Rights Amendment – poprawki do amerykańskiej konstytucji gwarantującej kobietom równe prawa. Sprzeciwiała się jej (pseudo-) konserwatystka Phyllis Schlafly – w tej roli fenomenalna Cate Blanchett, która toczy tu ideologiczno-polityczny spór ze (najsłynniejszymi dziś) feministkami drugiej fali: Glorią Steinem, Betty Friedan i innymi. Bardzo ciekawa rzecz, zarówno ze względu na ten kulturowy i historyczny kontekst, ale i samą narrację, dobrą grę aktorską, kostiumy, muzykę i cały klimat serialu. Bardzo polecam!
“NORMAL PEOPLE” / HBO GO
Najlepsze, co zobaczyłam w ostatnich tygodniach – bardzo poruszający serial, taki naturalny, momentami wręcz naturalistyczny. Świetnie zagrany, wciągający, przepełniony niezwykłym urokiem. Pełna uniesień i upadków historia miłosna dwojga licealistów, a później studentów, których drogi to rozchodzą się, to znów splatają. Miejscami smutny, chwilami radosny, przez wszystkie odcinki jednak autentycznie urzekający autentycznością, bardzo wciągający w swą intymną atmosferę obraz. Mniam!
“RATCHED” / NETFLIX
To serial z kategorii rzeczy pojebanych – propozycja z gatunku dziwacznych i barwnych, trzymający w napięciu, miejscami brutalny, momentami przerysowany i absurdalny serial Netflix. I tak, dobrze kojarzycie – tytułowa bohaterka to właśnie TA Ratched, siostra Mildred Ratched z “Lotu nad kukułczym gniazdem”. Choć w zasadzie nie ta sama, bo młodsza, jeszcze nie tak bezduszna, jak w książce Keseya. W serialu możemy obserwować jej drogę, począwszy od lat 40-tych, kiedy przyjeżdża do Kaliforni i zaczyna pracę w szpitalu psychiatrycznym i okoliczności, które ją ukształtowały. Może budzić kontrowersje relatywizowanie, nawet – romantyzowanie tej postaci, która w “Locie” była przecież uosobieniem opresyjnego systemu, ale niewątpliwie jest to ciekawa perspektywa, a historia opowiedziana bardzo ciekawie. “Ratched” to wizualny majstersztyk – przepiękne zdjęcia perfekcyjnie ucharakteryzowanych postaci w cudownych strojach i wypieszczonych wnętrzach. Te garsonki, fryzury, te samochody, meble i makijaże! – wszystko doskonale wystylizowane w ocierającą się o kicz, ale jednak bardzo konsekwentną i pociągającą całość.
„THE CROWN” / NETFLIX
Mało kto się tu pewnie jeszcze uchował, kto nie prześledziłby w minionym roku tej historii brytyjskiej monarchii od czasów Jerzego VI do lat dziewięćdziesiątych, ale jeśli czyta te słowa ktokolwiek, kto jak ja – sądził, że to będzie nudne, to ja go natychmiast wyprowadzę z błędu. Ach, te intrygi, gierki, rodzinne aferki, ach te plotki, konwenanse, ta pałacowa etykieta! Ach, te widoki, ten Londyn, ta Szkocja, te zielone wzgórza i krajobrazy! I wreszcie – ach, ta dwudziestowieczna historia, te konflikty, kryzysy, zawirowania, cały ten arcyciekawy społeczny kontekst rządów Elżbiety II. I last but not least – ach, ta Olivia Colman jako królowa, Gilian Anderson jako Margaret Thatcher – ich gra to prawdziwy majstersztyk! Może i brytyjska monarchia jest nudna, ale z pewnością nie w tym serialu, on jest bowiem absolutnie wspaniały!
„THE UNDOING” / HBO GO
Jeden z moich serialowych hitów ubiegłego roku, i nie zepsuło tego wrażenia nawet lekko rozczarowujące zakończenie. Bo przez poprzednich sześć odcinków było znakomicie po prostu! Ten serial ukazuje początkowo idealne życie szczęśliwego, majętnego małżeństwa z wyższych sfer, jednak ono szybko okazuje się nie być takie, za jakie je uznaliśmy. Tajemnicze zniknięcie, kłamstwa, zdrady, morderstwo w tle, a wszystko to w cudownym Nowym Jorku, którego kadry, akompaniowane przez “Cztery Pory Roku” Vivaldiego, po prostu zachwycają. Ten serial robi wrażenie od pierwszego odcinka i ogromnie wciąga, mimo graniczącego z pewnością poczucia, że scenarzyści nieźle się nami bawią i jeszcze nie raz nas zaskoczą. Mnie zaskoczyli, i trzymali w napięciu dokładnie w ten sposób, w jaki lubię być w napięciu trzymana.
„THIS IS US”/ PRIME VIDEO
Jakie to jest ciepłe, miłe i kojące na dobranoc! Jakże fajnie ogląda się losy tych dorosłych trojaczków, ale też liczne wycieczki w przeszłość rodziny. Tu nie ma wielkiego napięcia, zwrotów akcji, intryg ani morderstw, są zwykli ludzie z dość zwyczajnymi problemami, ciekawymi historiami, fajnymi relacjami, a czasem bolesnymi wspomnieniami. “This is us” to bardzo fajny serial obyczajowy, którym można się delektować przez długi czas – są trzy sezony po osiemnaście odcinków, z takim przyjemnym, zrównoważonym tempem akcji, że nie zarywa się nocy. Ja sobie dawkowałam go przez kilka tygodni, z chęcią wracając w wolnych chwilach, naprawdę bardzo sympatyczna rzecz.
„UNBELIEVABLE” / NETFLIX
Smutny i trudny serial, ale bardzo potrzebny. Nie jest przesadnie drastyczny, jednak umówmy się – ciężkie jest obserwowanie zmagań nastolatki, która zgłasza na policji gwałt, a tam spotyka się z niedowierzaniem i próbą podważenia swojej wiarygodności. Niby klasyk – powszechnie znane zjawisko wiktymizacji ofiar gwałtu, ale nadal szokuje. Tu jednak oglądamy ten wątek od strony ofiary, obserwujemy, co dzieje się z dziewczyną, której nikt nie wierzy, aż w końcu ona sama przestaje sobie wierzyć. Bardzo podobała mi się atmosfera tego serialu, przekaz jest prosty, środki niewyszukane, i ta surowość tylko wzmacnia emocje odbioru. „Niewiarygodne” wciąga, trzyma w napięciu, porusza i daje do myślenia.
„VIRGIN RIVER”/NETFLIX
W tym serialu nie ma artystycznych środków wyrazu, żadnych wielkich uniesień, przesadnie emocjonujących zwrotów akcji. Jest natomiast ciepło, sympatyczna lokalna społeczność małego miasteczka, piękna położna z przeszłością i przystojny właściciel baru – naturalnie po przejściach. Jeśli szukacie przyjemnego, babskiego serialu – takiego, co to wasi faceci nie będą chcieli z Wami oglądać, ale wy będziecie się przy nim uśmiechać i wzruszać – oto on. Przewidywalny, nieskomplikowany, przesympatyczny – bo czasem każdy potrzebuje takich historii i takich obrazków.
“WATAHA” / HBO GO
Nie żałuję ani jednego letniego wieczora, który przeciągnął się z winy kapitana Rebrowa 😉 Ten serial to żadna nowość, ale jeśli ktoś jeszcze, jak ja – nie liczy na wiele po rodzimych produkcjach i nie spróbował – musi koniecznie nadrobić! Ten serial HBO jest naprawdę bardzo dobry! Trzyma w napięciu, zaskakuje, wciąga. Świetna fabuła, bardzo dobre zdjęcia, gra aktorska, tajemnicze, piękne Bieszczady – tu się wszystko zgadza.
„W GŁĘBI LASU”/ NETFLIX
Mimo że gra aktorska jest momentami drewniana, charakteryzacje sztucznawe, Skibińska ma najdziwniejsze usta świata, a dialogi są bez specjalnego polotu – warto. Tu najlepsza jest narracja, baaardzo sprawnie poprowadzona – tak, by trzymać w napięciu, podsuwać fałszywe rozwiązania, zastanawiać, chcieć oglądać dalej po prostu. „W głębi lasu” obejmuje dwa wymiary czasowe: rok 1994 oraz 2019. Opowieść w zaskakujący sposób przedstawia losy warszawskiego prokuratora, który mimo upływu lat nie potrafi otrząsnąć się po stracie ukochanej siostry, zaginionej w niewyjaśnionych okolicznościach podczas obozu letniego. I więcej nie powiem – naprawdę świetna jest ta zagadka i mimo formalnych niedociągnięć fajnie mi się to oglądało.
Co o tym myślisz? Zobacz komentarze lub dodaj własny komentarz
W głębi lasu (oryginalnie The Woods) jest na podstawie książki Harlana Cobana,serial zdecydowanie rozni sie od ksiazki ale do obejzenia.Jest jeszcze The Stranger również na podstawie książki Cobana
Oglądałaś Tu i teraz/HBO Go?
Jeśli nie, to PO LE CAM.
Zwłaszcza po przeczytaniu tego postu. Jestem pewna że podszedłby Ci tak samo bardzo 🙂
This is us juz 5 sezon leci! Ja go uwielbiam! Niektóre teksty, to by mozna sobie na lodówce przyczepiać 😉
Jest co oglądać. Kilku rzeczy nie znałam, myślę, że Ratched pójdzie na pierwszy ogień. Jestem świeżo po normal people i to było takie piękne i poruszające, wracam wciąż do tych dziwnych czasów we wspomnieniach i czuję ten serial bardzo. Książka „Król” to majstersztyk, serialu jeszcze nie widziałam, bo nie mam canal+. Obejrzałam też ostatnio ekranizację jednej z ukochanych książek „Szczygieł” na HBO, i jak książkę polecam gorąco, tak film ma dla mnie zupełnie inny klimat, ciągnie się a nie wciąga… Dla mnie takim serialem, który włączam co parę dni dla komfortu jest „Bonus family”, rodzinne perypetie rodziny patchworkowej tyle, że ze Szwecji, co nadaje telenoweli fajnego sznytu kulturowego.
Normal People jest cudne, do Watahy muszę wrócić, nie wiedziałam że jest na HBO! W głębi lasu zaczęłam ale porzuciłam jakoś, teraz wkręciłam się w Prokuratora na Netflixie. Fajne polecenia ♡ A luty tak, niech szybko mija 😉
A ja polecam IT’S A SIN na HBO. Smutny i zabawny. Przejmujący. Warto
Super polecenia. Jednym z moim ostatnich odkryć jest „Miasto niedźwiedzia” na HBO – mroźne klimaty Skandynawii i bardzo ciekawa społecznie problematyka.
Uwielbiam wieczory gdzie pod kocem można oglądać seriale ❤️ do tego kubek gorącego kakao i jest w niebie 😀
Ja polecam jeszcze Lucyfera z Netflixa 🙂
Super polecajki 😀