Nie znoszę listopadów. Smucą mnie, męczą, usypiają. Wszystkie te szarości, przymrozki i mgły, te łyse drzewa, te ciemne dni – brzydkie takie, że tylko je przespać, albo się pochlastać. Mimo tej antypatii jednakowoż, mimo że najchętniej skasowałabym najbliższe tygodnie z kalendarza, mam w sobie jakąś taką pokorę wobec rytmu natury. Czuję, że nie należy z nim walczyć, że nie ma co psioczyć, należy po prostu zgodzić się i wejść weń, z mniejszym czy większym entuzjazmem. Na wzór przyrody – zwolnić, ograniczyć aktywność, schować się tam, gdzie ciepło. Przyjąć kolej rzeczy, dostosować się, żyć listopadowo – dużo spać, ogrzewać się, przytulać, szwendać po domu w szlafroku, pić dużo herbaty. Nastawiać płyty na gramofonie, mościć się w miękkich grajdołkach, gotować dobre zupy.
I choć nie znoszę listopadów, mimo że skasowałabym je najchętniej z kalendarza, to jednak odczuwam wewnętrzny sprzeciw na widok świątecznych kolekcji, które pysznią się na witrynach i półkach już od października. No nie kupuję takich jesieni oszukanych, a wręcz – buntuję się, kiedy mi się je próbuje odbierać. Gdy mechanizmy rynkowe i marketingowe strategie chcą mi wcisnąć klimat świąteczny na dziesięć tygodni przed Bożym Narodzeniem. Ja stawiam temu opór, ja się na to nie zgadzam, by anektowano bezczelnie te listopady, których może i nie lubię, ale nie zamierzam wszak udawać, że są grudniami. Może i są szare, nudnawe, mało atrakcyjne, może brakuje im jakiegoś kuszącego motywu, pociągającego anturażu, bardziej seksi niż dynia, rogal świętomarciński, gęsie mięso czy pieśni patriotyczne.
W tym świecie, który tak wciąż gna, ciągle przyspiesza, w którym nie ma miejsca na nudę, brzydotę ani przeciętność, ja mam jakąś rebeliancką potrzebę, by bronić tych burych tygodni przed atakiem bałwanków, jelonków, przed oślepiającym blaskiem migających lampek. Sądziłam, że nie ma gorszego materiału na ambasadorkę później jesieni niż moja ciepłolubna osoba, a jednak. Bo nie znoszę, gdy mi się narzuca tempo, w którym ja nie chcę biec. Nie cierpię, gdy mi się zabiera coś bez pytania. Będę sobie celebrować więc ten sezon dyniowo – cynamonowy, herbaciany, szaro – bury. Będę gotować i nosić się jesiennie, będę listopadowo zamulać, polegiwać albo snuć się wśród mgieł. No wkurzyli mnie, robię tartę dyniową, odpalam korzenną świecę, na przekór bałwankom zostaję jesieniarą!
KORZENNA TARTA DYNIOWA Z PRALINĄ Z ORZECHÓW PEKAN
Składniki:
na spód
- 200 g mąki pszennej
- 100 g mąki gryczanej (nie jest konieczna, jednak nadaje fajny, orzechowy posmak, można użyć 300 g mąki pszennej)
- 200 g masła
- 100 g cukru pudru
- 1 jajko
na krem:
- 400 g puree z 1 małej dyni hokkaido (o wadze na surowo ok. 800 g – 1 kg)
- 3 jajka
- 80 g brązowego cukru
- 1 łyżeczka cynamonu
- 1/2 łyżeczki imbiru
- 1/3 łyżeczki mielonych goździków
- 1/3 łyżeczki gałki muszkatołowej
pralina:
- 100 g orzechów pekan
- 2 łyżki masła
- 2 łyżki syropu klonowego
- szczypta cynamonu
- szczypta soli
Przygotowanie:
- dynię umyć, wydrążyć, pokroić w kostkę (ze skórą), skropić olejem
- piec 30 minut w temperaturze 180 st. (góra – dół) – dynia nie powinna się zrumienić, a stracić jak najwięcej wody, należy wyjąć blachę, gdy jej kawałki będą miękkie i dosyć suche
- upieczoną dynię wystudzić i zblendować na gładki mus, odstawić
- z podanych składników zagnieść ciasto, zwartą kulę schłodzić przez kwadrans w lodówce, a następnie wylepić nim formę do tarty
- podpiec spód w temp. 180 st. (góra – dół), do lekkiego zrumienienia, przestudzić
- ubić jajka z brązowym cukrem na puszystą, jasną masę, dodać wszystkie przyprawy i dyniowe puree, dokładnie zmiksować
- w rondelku rozpuścić masło z syropem klonowym, lekko zbrązowić, gdy zacznie mocno pachnieć i zabąbluje, wsypać orzechy (najlepiej nieco przełamane wzdłuż lub lekko przesiekane)
- krem dyniowy rozsmarować na kruchym spodzie, na wierzchu ułożyć orzechy w maślanej polewie
- piec 30 minut na trybie góra-dół i na koniec jeszcze 5 minut z termoobiegiem (w 180 st.)
Co o tym myślisz? Zobacz komentarze lub dodaj własny komentarz
Cudowne, muszę koniecznie wypróbować tylko jak nie orzechy to co innego byłoby dobre na wierzch.
Jaka srednica blachy na ten przepis?
W 100% zgadzam się z opisem i zdecydowanie też jestem buntująca się jesieniara. Ciasto koniecznie do wypróbowania, pozdrawiam cieplutko
Witam czy mąkę pszenna można zastąpić jakąś inną? Ryżowa kokosowa jaglaną lub migdałowa?
Nie próbowałam tego robić, więc nie daję gwarancji, ale myślę, że połączenie migdałowej z jaglaną powinno się udać (sama ryżowa czy jaglana wydaje się zbyt miałka).
Witam. Czy ze zwykłej dyni ciasto też wyjdzie czy musi być Hokkaido? Jak bardzo musi być sucha po upieczeniu? Może po zblendowaniu pozostawie na moment i odcedze wodę która się zbierze? Pozdrawiam
Można spróbować, chodzi o to, by mus był gęsty, coś jak ziemniaczane puree.