Jestem żałosna. Ja naprawdę planowałam z dumą opublikować zdjęcia mojego męża lepiącego pierogi i czekać aż się posikacie. Że ojej, ale zazdroszczę, mój przypala nawet herbatę, a innego w kuchni widziano ostatnio wczesną wiosną, a i to tylko po piwo do lodówki. Znam takich, którzy najwyżej talerz wstawią do zmywarki, jak mają akurat dobry humor. Gatunek wymierający, ale zdarzają się jeszcze takie egzemplarze. Bo jak się jeden z drugim w kuchni pojawią po coś więcej niż kawałek kiełbasy, to klękajcie narody, taki pracowity! To pomyślałam, że przyszpanuję – mój ruskie wymiata z podobną lekkością, co Wasi puszczają bąki w fotel. Już słyszałam te wirtualne brawa, te piski jak na chippendales’ach. Chciałam słyszeć, jak się pocieszacie, że przecież w zeszłym roku zrobił Wam kanapkę albo że facet wcale nie musi gotować, wystarczy, że piniondz do domu przynosi, weźmie dziecko na spacer przy sobocie, a przed Świętami to nawet i poodkurza. Tak, jestem żałosna i chciałam dołączyć do dominującego nurtu traktowania facetów jak dzieci specjalnej troski. Jestem żałosna, bo zapomniałam, ilu mężczyzn na co dzień gotuje, nie czekając na brawa. Sama kiedyś takiego miałam, a dziś piszczę na widok tych jego pierogów czy sushi jak na jakiś striptiz co najmniej. Jak jest na miejscu szanowny Polkowski, to w sumie na resztę nie mogę narzekać, bo i posprząta chłopak, i dzieci ogarnia. Ale z kuchni to mi się wymiksował, dziad jeden, i zapędził mnie w tę pułapkę umysłową, o której tu dzisiaj rozprawiam.
Porównanie męskiego kucharzenia do striptizu, nieco obrazoburcze być może, ma swoje źródło w podobieństwie obu aktywności. Jedno i drugie – spektakularne zrywanie gaci z naoliwionego tyłka oraz wykonywanie popisowych dań – to show jest najzwyklejszy, stroszenie piór przed samicami. Inna jest tylko grupa docelowa, rozbieranie się do rosołu ma rozbawić wyposzczone starsze nastolatki i podchmielone, samotne dzierlatki w wieku rozrodczym, gotowanie – nabić punkty u starej, a być może i podniecić przy okazji też. Tak już mamy – ślinimy się na widok facetów zajmujących się dziećmi (słyszałam nawet o podrywie „na bobasa”), kręcą nas mężowie przy garach. I tu tkwi sedno mojej żałości – że ja też się tym podniecam, i też naliczam punkty za coś, co – jak byłam zawsze przekonana – powinno być normą. No bo czy kolesie wrzucają do sieci zdjęcia swoich smażących kotlety żon, podpisując „dzielna misia”? Czy dostają – za przeproszeniem – wzwodu, jak nas widzą rozwieszające pranie? Przyznają za to punkty, ordery, wyróżnienia? Czy chwalą się przed kumplami tym, że „pomagamy im w domu”?! Śmiem wątpić.
Więc skończmy i my z tym chwaleniem, skończmy te podchody i ten taniec godowy, przestańmy dawać punkty za coś, co jest śmierdzącym obowiązkiem. Nie pozwalajmy na niedzielne smażenie polędwiczek w winie i inne widowiskowe wygibasy, bo od tego tylko im ego puchnie. Każmy dziadom babrać się w mielonych przy środzie! Zagońmy do poniedziałkowej pomidorowej, do szorowania klozetu, mycia półek w lodówce i innych tyle niewdzięcznych, co niewidocznych obowiązków. Na widowiska miejsce jest w sypialni, pewnie nawet nie wiecie, jak podnieca widok gaci zrywanych z naoliwionego tyłka Waszych mężów. Ja też jeszcze nie, ale kończę z tym kuchennym show przy niedzieli. Kochanie – w środę lepisz mielone!
We wpisie wystąpiły kuchenne produkty z dosyć nowego na mapie polskiego internetu sklepu ze skandynawskimi artykułami wyposażenia wnętrz – Scandimania. Właścicielka wyselekcjonowała przedmioty, których idealną próbką są moje nowości – to rzeczy proste, surowe, lekko industrialne, w większości czarno-białe, rzadziej miętowe.
taca w czarne trójkąty – Formverket
ręcznik kuchenny – Bloomingville
miętowy kubeczek z króliczkiem – Bloomingville Mini
łyżki drewniane – House Doctor
deseczka czarna duża – Madam Stolz
deseczka biała mała – Madam Stolz
w tle na blacie majaczy też miętowy chlebak – Bloomingville
ceramiczna podkładka pod garnki – Tiger
Ruskie pierogi
(około 40 sztuk)
Składniki:
- 300 g mąki pszennej
- 1 jajko
- gorąca woda (ok.100 – 150 ml)
- 0, 5 kg twarogu (u nas tłusty, trzykrotnie mielony ze Strzałkowa)
- 0,5 kg ziemniaków
- 2-3 cebule
- sól, pieprz
- masło
Przygotowanie:
- ziemniaki obrać i ugotować w osolonej wodzie, jeszcze ciepłe podziabać na pure albo przecisnąć przez praskę
- gdy przestygną, dodać do nich twaróg, rozdrobnić go widelcem i dokładnie połączyć z ziemniakami
- cebule pokroić w drobną kostkę i zeszklić na maśle, dodać do ziemniaków i twarogu, posolić, doprawić pieprzem (u nas sporo), dokładnie wymieszać i ostawić do „przegryzienia”
- wyrobić ciasto: do mąki wbić jajko, szczyptę soli i wyrabiać, jednocześnie dodając powoli nieduże ilości bardzo ciepłej wody – tyle, ile ciasto weźmie, ma być miękkie i elastyczne, lecz nie kleić się do rąk, powinno być wyraźnie wilgotne, bo jeszcze przyjmie trochę mąki podczas wałkowania
- stolnicę lub blat oprószyć mąką, rozpłaszczyć fragment ciasta (ok. 1/4), posypać z wierzchu odrobiną mąki i rozwałkować cieniutko
- wykrawać kółka szklanką, na środek każdego kłaść sporą łyżeczkę farszu i sklejać ciasto, tworząc palcami falbankę, odkładać na oprószoną mąką tacę
- gdy wszystkie pierogi będą ulepione, zagotować garnek osolonej wody i umieszczać w niej pierogi (po ok. 15 – 20 na raz, w zależności od rozmiaru garnka)
- gotować aż wypłyną na wierzch i jeszcze minutę, odławiać na tacę, polewać roztopionym masłem
- z resztek ciasta (mieliśmy więcej, bo z 0,5 kg mąki) przygotowałam pierożki na słodko: jabłkowo – cynamonowe. Jabłka obrałam ze skórki i kroiłam na ósemki, oblepiałam je ciastem, po ugotowaniu posypałam łyżeczką brązowego cukru i cynamonem
Co o tym myślisz? Zobacz komentarze lub dodaj własny komentarz
Świetny tekst, jak zwykle, Polko. Często łapię się na stwierdzeniach że „on mi pomaga przy dzieciach” albo „on mi pomaga w domu”, co to ma być, besztam się zaraz w myślach – to wszystko wspólne, i dzieci, i dom, i ten kibelek do wymycia, i ta pomidorowa do ugotowania, i te krzywe szlaczki pierwszoklasistki do przypilnowania. Samo życie. Wspólne aż do bólu. A zdjęcia pierogów taaaakie apetyczne:) – musiały być pyszne. Pierogi.
Były pyszne. A na tych pułapkach powinnyśmy się łapać i zmieniać swoje życie, zamiast się frustrować. Czasem musi mi się przelać, żebym do tego doszła.
O właśnie,właśnie! Jak słyszę w pracy, ze chłop POMAGA to mnie trzepie. A ci to w pensjonacie mieszka? Dzielmy się obowiązkami jak nam wygodnie, ale dzielmy się. Mój nie gotuje, ale ja nie sprzątam ????
fair enough 😉
Ubawilam się! Mąż moj nie będzie Cię lubił ! Przypomialas mi że ten balagan tak mój jak i jego i dzieci też… On się niby tak stara…ale właśnie! A ja to nie?? Kurczę, naprawdę niemal mu brawa biję jak zajmuje się bąblami!
A niech se nie lubi 🙂 jeśli to wprowadzi więcej równości do Waszego domu, to mission complete, że tak powiem 😉
Kiedyś moja teściowa ( która moim osobistym zdaniem powinna szkolić przyszłe żony i matki jak się nie dać wrobić w system „ja to zrobię lepiej” ) miała szczerą pogadankę ze swoim bardzo dobrym znajomym, który krótko mówiąc żalił się, że nie wie czemu ciągle żona ma o coś pretensje bo przecież on jej pomaga jak tylko może.. na co ona się spytała: „a w czym żona pomaga Tobie? ” On myśli, myśli dochodzi do wniosku, że w niczym – i jakiez to neisprawiedliwe!
Na to moja teściowa stwierdziła, że ” może Ty poprostu nie jesteś za nic odpowiedzialny z wspólnych obowiązków ?”
Pan ok 56 l. początkowo sie obraził, zwalił wszystko na solidarność jajników itd. ale finalnie ponoc podziękował po jakims czasie z rozmowę 🙂
Więc nasze pokolenie musi to myślenie zmienić, mam dwóch synów(2 i 4 l) i kurde osmoza to najlepszy sposób wychowawczy i dlatego widują mnie robiącą NIC ( ogladajacą TV, fotki, czytającą książkę) podczas gdy ich tata gotuje czy sprząta w tym czasie 🙂
Teściowa skarb! Dobrze Ci męża wychowała 🙂 a o szkółce pomyślcie, wiele domów by było szczęśliwszych po takim kursie.
Taki obrazek.
Święta. Przy stole zostałam ja, mama teściowej i koleżanka teściowej. Tomek w drugim pokoju zajmuje się trójką dzieci. Koleżanka teściowej pyta:
– Czy Tomek pomaga mi przy dzieciach?
ja: – Nie.
Babcia żachnęła się i z oburzeniem! stęknęła.
ja:- Tomek mi nie pomaga. Tomek zajmuje się! dziećmi. Dlaczego miałby pomagać? Są tak samo jego jak i moje. Więc zajmuje się tak samo.
Kurtyna.
W języku widać tę nierówność na maksa!
kocham twoje posty !
a próbowałaś przepis na ciasto z gorącym mlekiem, zamiast wody? rewelacja !
u nas też mąż lepi pierogi, bo ja nie mam cierpliwości. i to nic, że schodzi mu cały dzień i cała kuchnia zasyfiona – efekt naprawdę zadowalający! mój „stary” pochodzi z domu, w którym palcem kiwnąć nie musiał, wszystko miał podane pod nos; ja natomiast z domu, gdzie tata dbał o porządek i pomagał mamie jak mógł. i ciężko mi było na początku, bo czułam się sama z tym wszystkim. teraz już wiem, że tak jak dzieci trzeba wychowywać na zwycięzców, to facetów trzeba chwalić, nawet jak niedobre ugotuje. niech rośnie ich ego, bo wtedy im się chce, wtedy zaczną wychodzić z inicjatywą. uważam, że nie ma nic złego w chwaleniu i rozpływaniu się nad nimi, nawet jeśli po swojemu czasem muszę poprawić po jego posprzątanej łazience 😉 buziaki Polko ! <3
Słyszałam o mleku, chyba nawet moja teściowa tak robi. W chwaleniu generalnie nie ma nic złego, ale rozpływanie się nad czymś, co jest normą, moim zdaniem psuje ich i robi ze zwykłych obowiązków nie wiadomo jakie wyczyny.
Posikałam się nie na widok lepiącego pierogi Polkowsskiego choć widok zacny tylko za Twój tekst. Kocham Cię Polko i wszystkie życzy które Twoje są.
hahaha, dziękuję!
Oj tak, święta prawda… Niestety, jakoś tak się stało, że z kuchni sama swojego wypędziłam, o czym nawet pisałam tu : http://cinnamon-home.blogspot.com/2015/09/kulki-po-ktorych-odpywam.html. Jeśli masz ochotę, zapraszam do poczytania 🙂
Z całą pewnością się zgadzam, tylko z drugiej strony, kiedy zapędzić swojego do prac domowych, kiedy do wieczora w pracy, a gdy wraca, jest tak zmęczony, że serca nie mam…
pozdrawiam!
a można spytać skąd jest t-shirt pana Polkowskiego?:)
z Medicine
Właśnie, o rety, muszę się przestać chwalić, że mam takiego świetnego kucharza, a już na pewno nie kiedy on słucha. Bo się nastroszy jak paw i tyle z tego będzie, że potem śladem niektórych młodych zakochanych będę wrzucać zdjęcia jak mi facet robi jakieś właśnie „polędwiczki w winie” i uważać, żeby w kadr nie wlazło pranie, czekające aż ktoś je łaskawie wyprasuje. Cudny tekst, uśmiałam się – idealny do porannej kawy! 🙂
haha, no właśnie, w kuchni popisy, a w tle armaggedon 😉
Ja musze mojego stopować gdy słyszę „Kochanie umyłem CI…odkurzyłem CI.. kupiłem CI…
no szlag mnie trafia :PP
a tekst świetny…jak zwykle zresztą 🙂
o nie, reformuj zdecydowanie!
Nie da się nie uwielbiać Twojego bloga. Wszystko co tu napisałaś jest w punkt:):) moj dziadu tez mi sie jakos cwaniacko z kuchni wymiksowal, a ja sie w to jakos samowolnie wmiksowalam. Ja mysle, ze do zmiany naszego myslenia potrzebne sa pokolenia, duza robote musza zrobic mamy synusiow, bo tutaj moim zdnaiem zaczyna sie problem, ale i mamusie corek maja swoja dzialke do wykonania, zeby ruszyc ta dziwna sciane meskiego „nicwdomunierobienia”. Uwielbiam twoje wpisy i pozdrawiam serdecznie. Marta.
Dzięki, Marta, strasznie mi miło.
O matko, mój tak cały czas. Dopiero mnie teraz uświadomiłyście kobiety jaka głupia ze mnie koza 🙂
No i wreszcie mi ktoś uświadomił, że mąż powinien w domu robić to i tamto, a nie „pomagać”. Czemu wcześniej na to nie wpadłam i używałam słów „pomóż mi kochanie”, sama nie wiem…może staż małżeński za mały i jeszcze nie zdążyłam się porządnie wkurzyć, a na oczach mam jeszcze narzeczeńskie klapki i różowe okulary ? Dzięki Ci Polko za przypomnienie, że do tego domowego tanga też trzeba dwojga!
Lubię czytać Twojego bloga z rana, jak nic poprawia mi humor:) Swoją droga, czy Twój mąż już czytał ten tekst?:) chciałabym widzieć jego minę hihi:)
Mąż wiedział, w jakim tonie będzie tekst 😉 I tylko z uśmiechem skwitował, że zdewaluowałam jego pierogi 🙂
Swietny tekst, swietne zdjecia, z cala tez pewnosci swietne ruskie! Serdecznosci!
Zdjęcia kręcą!
Jejku czasem mi ciężko sobie wyobrazić Polkowksiego z jego „klimatem”, tymi dziarami, koszulkami i Ciebie taką słodką, z różowym plecakiem i miętowymi garczkami! Ale widocznie przeciwieństwa się przyciągają! Tak 3mać!
Ej, ale ja nie jestem słodka w ogóle! No może z wyjątkiem tego plecaka, ale i tak go Zośka drapnęła 😉 Ze stylistycznym dopasowaniem nie jest tak źle, jak piszesz (ja też mam dwie dziary!), charakterologicznie chyba faktycznie przyciąganie przeciwności 😉
Tekst i zdjęcia jak zwykle świetne, ale kurcze blade Pani Agnieszko! Czy ci wasi blogerscy mężowie mają jakieś imiona? Jak nie Pan Tata, Pan Mąż a tutaj Polkowski 😉 Trochę takie infantylne i denerwujące 😉
Nie widzę nic infantylnego w ochronie danych osobowych kogoś, kto nie chce, by były one publiczne 😉
Czy to nie lekka przesada? 😉 Przecież to tylko imię, córeczki nie wymagają ochrony danych? 🙂 Dobra, czepiam się ;), ale często mężowie biorą czynny udział w poczynaniach blogowych żon i stają się właśnie „panem tatą” jakby tylko taką mieli rolę 😉 W każdym razie i tak czytam Panią regularnie i uwielbiam Pani poczucie humoru. Pozdrawiam!
Jakoś nie widzę nic infantylnego w chronieniu swojej prywatności. Tym bardziej, że to od poczucia komfortu właścicielki bloga zależy, ile chce by czytelnicy wiedzieli. Ba, ja nawet swojego imienia nie podaję na blogu. Nie dlatego, że jest to dla mnie jakimkolwiek zagrożeniem, ale po prostu nie sądze, by ta informacja była komukolwiek potrzebna i jakkolwiek wpływała na treść tego, co piszę 😛 Nie ma co włazić komuś z butami na jego strefę prywatną.
hahaha nieźle się ubawiłam 😀 masz 100% rację, same nakręcamy na siebie ten bicz tym chwaleniem, jeszcze tylko brakuje czerwonego dywanu i dźwięku fanfar 😀 też kiedyś usłyszałam od koleżanki : „ciesz się, że ci pomaga..” nosz k…..tak samo jego obowiązek jak i mój, łaski mi tu nikt nie robi 😀
Buahahahaha! Narobiłaś mi 'smaka’ na ruskie i striptiz 😀 Kurde, pierwsze się skończy kupnymi, bo sił już nie mam stać w kuchni (końcówka ciąży to nie przelewki), a i striptiz musi poczekać – Luby w rozjazdach i co najwyżej przez skype’a, a to nie to samo 😀
A jak wróci, to ma do wyszorowania łazienkę – ale o tym wie już od środy 😀
Hej, zgadzam się z tekstem w całej rozciągłości, tak wygląda rzeczywistość w większości domów. Jednak weźmy pod uwagę panów, którzy pracują dłużej od swoich żon. U nas np. ja pracuję max 6 godzin dziennie, a mój M. zdarza się, że 10-12. Małżeństwo to przede wszystkim miłość i wzajemne wsparcie, a nie zawody kto więcej, kto mniej…Większość domowych obowiązków biorę na siebie, nie wyobrażam sobie, żebym miała wymagać od M. po 12 godzinach pracy, aby gotował obiad na kolejny dzień, odkurzał czy robił zakupy. Potrafi zrobić wszystko, ale nie dzielimy obowiązków równo na pół- tak się po prostu nie da. Szanujmy się nawzajem, jesteśmy jedną drużyną, nie przeciwnikami patrzącymi na kolejne potknięcie męża, żony…Sama lubię pożartować ze spraw damsko-męskich, na towarzyskich spotkaniach to zawsze nr 1. Ale niektóre dziewczyny wpadają w paranoję i nie zostawiają suchej nitki na swoich facetach. Agnieszko, napisałaś jak zawsze lekko i z przymrużeniem oka, uwielbiam Cię czytać, ale mam nieodparte wrażenie, że nadchodzący weekend nie będzie lekki dla niektórych panów. Solidarność jajników? Nie dla mnie, dziękuję. Solidarność w małżeństwie? Tak, podpisuję. ????Słonecznego weekendu dla wszystkich!
Masz boską kuchnię i robisz absolutnie cudne zdjęcia 🙂 Nie mogę się napatrzeć! 🙂
Ja mam szczęscie w kwestiach o których piszesz, bo mój Samiec (nie-mąż) jest ogarnięty życiowo i nauczony wszystkiego 😀 Mamy podział obowiązków i jakoś się kręci 🙂 Zwłaszcza, że oboje pracujemy po 10-12 h i jakbyśmy się nie podzielili obowiązkami to próba ogarnięcia domu skończyłaby się apokalipsą 😉
A z gotowaniem to mam odwrotnie. Jak chcę pogotować sama (słuchając w międzyczasie audiobooka), to muszę go na siłę wyrzucić z kuchni, bo w domyśle gotujemy wspólnie 🙂
Eh,mój komentarz miał być pod głównym tekstem, a nie podpięty pod komentarz Ani, źle mi się poklikało! :< Przepraszam!
Polko, you made my day 🙂
Uwielbiam Twój styl pisania (i w sumie nie tylko pisania;-))
Uśmiałam się! coś w tym jest, że my kobiety, jak oni mężczyźni nam coś dobrze zrobią, choć chwile przy garach postoją, lub nie wiem z siatami dotrą, to zaraz światu całemu chcemy to obwieścić 🙂
nawet ostatnio na fb miałam falę takich hołdów składanych mężom i partnerom, bo: #besthusbandinthetownzrobilmicaprese-yupi! albo #myloveugotowalpomidorowamusimniekochac
Tak przy okazji się też pochwalę, i niech inne też sikają po nogach, mój jedyny taki najlepszy, też mnie rozpieszcza: pysznie gotuje, ogarnia chatę, dziecko etc, czasami tylko lubi być za to pochwalony, i wtedy słyszę: „Kochanie, czy ty się cieszysz, że ja CI rano pozmywałem naczynia?” 😉 To ja mu wtedy odpowiadam: „Kochanie, a czy ty się cieszysz, że ja CI gacie wyprałam, i możesz w czystych chodzić?” 🙂
Polkowski prezentuje się doskonale wszędzie <3 😉
Uwielbiam Cię. Ubóstwiam wręcz. To jak piszesz, podejście do życia… No mój miszczu Ty! Dzięki. Po raz kolejny mam banana na twarzy. Dajesz radę ;D
Dla mnie tekst mega słaby i pewnie tego nie wyświetlisz bo ostatnio sa tu tylko same pochwały a przy blogowaniu jest to niemożliwe zeby dostawać same słodkie do znudzenia wpisy, no wiec pisząc do swoich czytelinczek cytuje ” posikacie sie ” pokazujesz jaki brakiem szacunku nas darzysz . Jakoś nie posikałam sie na widok Twojego męża w kuchni a mimo ze lubie Twoje wpisy ten podobnie nietrafiony i słaby jak ten z Halloween przykro mi
tadam – zdziwiona? wpuszczam nawet mega słabe komentarze, o ile mnie nie obrażają, nie są złośliwe czy wścibskie. A jednak, tak mi się jakoś, widzisz udaje, że w większości goszczą tu osoby, które wiedzą, co to ironia i nie dopatrują się braku szacunku tam, gdzie go nie ma. To zdanie to kpina ze mnie samej, przeczytaj jeszcze raz, może to zauważysz. Happy Halloween!
1000% racji. Niestety! Skąd nam się to wzięło, pytam? Jesteśmy naprawdę w XXI wieku? Skąd pułapka, w którą tak lekko wpadamy? Jak Alicja do Króliczej Nory… Nigdy więcej. Sama obecność faceta i to, że łaskawie nas sobie wybrał ;), nie wystarczy do radości z codziennego życia. Dlaczego jeśli już lepi, to jakby Gwiazda Betlejemska zaświeciła nad naszym domem…? Czemu i mnie to tak kręci? Czyżby nie dlatego, że to wciąż, w naszej szerokości geograficznej towar deficytowy? Gdy widzę tych „zachodnich” tatusiów, zasuwających na holenderskich rowerach z czwórką dzieciaków w wielkiej skrzyni z przodu, zmieniających pieluchy i chodzących na spacery z bobasami, wiedzących jak nałożyć synkowi body i nie mylących deserku z obiadem, a wciąż jeszcze męskich i umiejących (chyba) przykręcić deskę w tarasie, zastanawiam się nad tym, w jakim punkcie w Polsce jesteśmy… Facet ma trudne zadanie, odwracając drugą stronę medalu. Czasy totalnego zachwiania męskości, metroseksualni, opiekunowie niemowląt, czy wciąż jeszcze będą potrafili przywalić intruzowi w pysk, w obronie naszej godności? Zastanawiam się, z racji zawodu, dokąd nas rewolucja seksualna zawiedzie… choć z całej duszy przeciwna, jako kobieta, matka i żona (która nie wytrzymała kanapy, piwa i tv, oraz totalnego braku współpracy przy dzieciach), klasykowi ;). Nie wiem, szczerze mówiąc, jak sprawić, by moi synowie wiedzieli, co to jest męskość. By ich z niej nie odrzeć. By ją w nich pielęgnować. Bez zgubnych stereotypów. Gdzie szukać wzorców, skoro wokół masy męskich nieudaczników. Co to teraz jest męskość? Z czym się ją je? Czy jeśli zniewieścimy facetów do cna, nie będą już czuli się zdobywcami? Przestaną umieć walczyć? Może spadnie im testosteron? Może stracą, z czasem owłosienie tu i tam ;)? Nie wiem. Powrót matriarachatu…? W końcu historia lubi się powtarzać ;).
Aga patrz na to:
http://wiadomosci.gazeta.pl/wiadomosci/1,114871,19045111,40-lat-temu-islandzkie-kobiety-przez-jeden-dzien-strajkowaly.html
I jak? Strajkujemy ? 🙂
No właśnie, moje wszystkie sąsiadki rozpływają się na widok mojego męża myjącego okna. Oczywiście, że mam dobrze, ale mój mąż ze mną też 😉 Nikt nie rozpływał się widokiem mnie kopiącej ziemię, siejącej trawę i jeżdżącej walcem z dzieckiem rocznym na ręku, podczas gdy mój mąż w delegację na inny kontynent wyjechał 😉
Ale fajnie piszesz 🙂 Bede tu czestym gosciem :*
Droga Polko,
Pewnie już gdzieś o tym pisałaś ale wertuję dziesiątki wpisów i odpowiedzi na nurtujące mnie pytanie odnaleźć nie mogę. Skąd jest jest ta przeboska sól? 😀 Czegoś w takim klimacie właśnie szukam. Obeszłam już Marks&Spencer, Almę, Piotra i Pawła i kilka innych zacnych sklepów ale nigdzie nie odnalazłam soli, która byłaby reprezentacyjna 😉
Pozdrawiam ciepło
Olga
To marka Nicolas Vahe, dostępna m.in. w Amazing Decor 😉