Z właściwym sobie wyczuciem publikuję dziś, pięćdziesiątego dnia wiosny, kiedy to na oczy zobaczyłam pierwszy w życiu majowy śnieg, inspiracje modowo – urodowe na sezon wiosna – lato 2017. Dziś, kiedy na szyję zarzucam zimowy szal i modlę się, żeby wyrobić na zakrętach w letnich oponach, polecam Wam, co założyć na siebie w upał. Doradzam, czym chronić cerę przed promieniami po tygodniach tak pochmurnych, że zastanawiam się, czy kiedyś jeszcze wyjdzie słońce. No, ale kiedyś przecież wyjdzie i nie wiem, jak wy, ale ja tam wolę być przygotowana. Zrobiłam więc taką obczajkę (dla jasności tylko dodam, że kiedy zaczynałam, była jeszcze wiosna) po remanencie szafy, dokonawszy przeglądu braków i diagnozy potrzeb. Nie są one na szczęście tak liczne, jak w poniższym zestawieniu, ale wspaniałomyślnie postanowiłam pokazać coś więcej niż mam na swojej liście zakupowej. Oto bez czego nie wyobrażam sobie tego lata, co to się przecież wreszcie zza śniegu musi wyłonić:
WIELKA TORBA
Już nawet nie próbuję udawać, że torebka. Torbiszcze po prostu. W sezonie wiosna – lato w grę wchodzą tylko te największe, wówczas bowiem nosi się w nich, oprócz portfela, telefonu i paru zwyczajowych babskich drobiazgów w stylu szminka czy puderniczka także: butle wody mineralnej, wycieczkowe przekąski dla całej rodziny, bluzy na wszelki wypadek (dla całej rodziny), chusty i szale (na wszelki wypadek), kremy z filtrem oraz zestawy zabawek do piaskownicy, a do kopertówki przecież człowiek całego tego majdanu nie upchnie. Wspominałam o przekąskach? Kto ma dzieci, nie może się bez nich z domu ruszać. Dzieci głodnieją bowiem tuż za progiem.
WÓR POKUTNY
Niechlujna sukmana a la High Sparrow czy inny Janko Muzykant, czyli od wielu sezonów mój ulubiony strój letni. Wór pokutny może przybierać różne formy: spódnic maxi, sukienek, długich aż do ziemi, lejących koszul, tunik, wciąganych gaci na gumkę. To strój taki, co romantycznie powiewa i czyni nimfę wodną z najbardziej zwalistego kloca. Najwyżej cenię te, których nie trzeba prasować – z gniecionej bawełny czy lnu. Najlepsze są takie, które do wszystkiego pasują – gładkie lub we wzór, do którego można dopasować połowę tiszertów. Zwiewne to to i praktyczne. W ubiegłym roku długa, jasnoróżowa spódnica Numero byłam moim dyżurnym strojem letnim, w tym sezonie planuję tę konwencję powielić przy zastosowaniu kolejnej podobnej, ciemniejszej. Mam również chrapkę na różne takie wymemłane bluzeczki, koszule i koszulowe tuniki, dwie już do mnie jadą, na kolejne się czaję. A najbardziej to na tę z by By the Moon, zresztą cała ta czarna kolekcja przemawia do mnie wyjątkowo (na razie się bronię i zatykam uszy).
WYGODNY OBUW
Czasy męczarni w plastikowych sandałach i pocenia się w syntetycznych baletkach odkreślam grubą kreską. Za stara jestem na takie bzdury. W niepamięć puszczam szyderę z sandałów „Jezusów” oraz aspiracje do bycia pańcią stukającą obcasikiem. I choć na pielgrzymkę się tego lata nie wybieram, skórzane, oazowe sandały są na szczycie mojej wakacyjnej wish listy. Planuję je drugi sezon, i jakoś kupić nie mogę. Do dziś sobie nie wybaczyłam, że nie zamówiłam ich w styczniu, jak były półtorej stówy tańsze, kupowanie sandałów zimą wydawało mi się jednak zbyt daleko idącą zapobiegliwością. Ale tak sobie myślę, że na tegoroczne, okrągłe urodziny, to już je sobie strzelę. Do tego obowiązkowo bawełniane tenisówki i płócienne espadryle – mój idealny letni zestaw obuwniczy.
OKULARY PRZECIWSŁONECZNE
Coby nie oślepnąć. To chyba karma – po latach nabijania się z mrużącej oczy mamy, uzależnienie od przyciemniających szkieł dotknęło i mnie. Bez okularów płaczę i marszczę się nieefektownie, pogłębiając bruzdy na czole. Spotkało mnie jednak coś ze dwa lata temu takie nieszczęście, że wyszły z mody moje ukochane muchy – wielkie bryle, z gatunku tych, w których dobrze wygląda tylko Paris Hilton i ja. No uwielbiałam takie od czasu, jak sobie pierwsze kupiłam jedenaście lat temu w pierwszym warszawskim, pachnącym wielkim światem Haemie, a potem wstydziłam się je nosić, takie były ekstrawaganckie. Jak już się przełamałam, nie ściągałam z nosa latami, uzupełniając tylko kolekcję o coraz bardziej fikuśne kolory i kształty. Nie żeby mnie to jakoś specjalnie ruszało, że przestały być modne, nic sobie z tego nie robiłam, że wszyscy latają w nerdach i Ray Banach, wierna byłam muchowym oprawkom do czasu, kiedy zniszczyłam ostatnie, a produkcji takich oksów zaprzestano. No i nie mam już ani jednych, ratuję się największymi, jakie udaje mi się dorwać, najchętniej lekko retro. Ktokolwiek widział, ktokolwiek wie?
PIĘKNA CERA
Ta jest w modzie niezależnie od sezonu, w pewnym wieku latem jest jednak nieco trudniejsza do uzyskania niż zimą. Panie po trzydziestce już bowiem nie opalają się bez konsekwencji niczym dwudziestki. Zresztą nie wiem, jak panie, ale ja mam z tym coraz większy problem. Moja skóra jest coraz bardziej wrażliwa na słońce (które też swoją drogą się przez tę dziurę ozonową jakieś bardziej zjadliwe zrobiło) i już nie mogę sobie pozwolić na leżenie plackiem przez sześć godzin. Inna sprawa, że przestało mnie to bawić jakąś dekadę temu, ale i też parę godzin na słońcu kończy się u mnie, mimo zawsze łatwo i na złoto opalającej się skóry, pieczeniem i czerwonością. Po każdym lecie zostają mi też pamiątki i żałuję – nie są to muszelki ani pocztówki, a przebarwienia. To na twarzy, dłonie i przedramiona zaś zdobią, z roku na rok coraz bardziej rozległe i nieestetyczne – alergiczne wybroczyny. Na to będę znów leczyć się u dermatologa, a o twarz muszę dbać, i nie ma, że zapomniałam o kremie z filtrem. W tym roku wytaczam działa najcięższe – ochronne kremy z wysokimi filtrami, preparaty rozjaśniające, zamiast podkładu – kremy BB i CC (także z filtrami). Zrobiłam mały risercz w temacie i stworzyłam shortlistę. Nie będą mi jakieś tam wolne rodniki snu z powiek spędzać. A ponieważ mimo wszystko nie chcę przypominać córki młynarza ze swym bladym licem, planuję rozpocząć przygodę ze sztucznym brązowieniem. Przerobiłam już stereotypy związane ze słowem „samoopalacz”, pozbyłam się z wyobraźni obrazka pomarańczowej blondyny, puściłam w niepamięć żółte łokcie oraz inne błędy młodości i jestem gotowa dać temu zjawisku kolejną szansę. Raczej w postaci produktów dających delikatne, dające się stopniować efekty niż jakiś heban w tubce, ale i tak trzymajcie kciuki.
GŁADKIE CIAŁO
Ze stopami włącznie. Nie będę ściemniać, że zimą dbam o nie równie często, co latem, nic z tych rzeczy. Latem trę, złuszczam i nawilżam swe pięty częściej niż ustawa przewiduje, bo najchętniej chodziłabym non stop na bosaka. Po trawie czy wiejskiej drodze zdarza mi się z dziką frajdą, po mieście zaś najchętniej z klapkach, japonkach czy sandałach. Staram się więc, żeby widok nie był to dla nikogo przykry. Co do reszty ciała, to cudów w tej dziedzinie nie przewiduję, co nie zmienia jednak faktu, że latem złuszczam i nawilżam się cała jakby częściej niż zimą. Poniekąd z nadziei na przywrócenie jędrności udom, ale i skrobać się będę, by uniknąć tych żółtych łokci i pomarańczowych kolan, co to mi się mogą wkutek samoopalania przytrafić. A czego się nie zeskrobie ani nie opali, to się wyrówna – popsika czy przysmaruje. Balsamy CC coraz odważniej wchodzą na rynek, rajstopy w sprayu też mogą uratować – nomen omen – tyłek.
ODROBINA EKSTRAWAGANCJI
Jak już będę w tych Jezusach i gniecionych sukmanach chodzić, z wielkim worem na ramieniu, to postaram się odnaleźć w takiej stylówie odrobinę szyku. Jakiś błysk czy blask, jakiś kosztowny drobiazg na szyi, może i okulary nawet co dziwniejsze. Do takich detali, pozwalających odróżnić kobietę od Wielkiego Wróbla zaliczam właśnie: metalizowane skóry, pomalowane paznokcie na stopach, rozświetlone makijażem twarze, delikatna biżuteria. Parę takich drobiazgów i już reszta może być zgrzebna.
1 – peeling na noc – Vichy
2 – tunika – H&M
3 – krem CC SPF 20 – Lumene
4 – lniany top – H&M
5 – krem do stóp – Zielone Laboratorium
6 – scrub do stóp – Organic Shop
7 – krem BB – Skin79
8 – produkty do włosów farbowanych Botanical Fresh Care – L’oreal
9 – luźna koszula – By the Moon
10 – torba plażowa – Zalando
11 – tenisówki – Bensimon
12 – długa spódnica – Numero 74
13 – okulary – H&M
14 – mleczny lakier hybrydowy – Neo Nail
15 – bawełniana tunika – H&M
16 – ochronny krem CC SPF 50 City Miracle – Lancome
17 – rozświetlacz do twarzy – It’s Skin
18 – nawadniająca maska arbuzowa – Skinfood
19 – skórzane sandały – Salt Water
20 – krem BB SPF 40 – Klairs
21 – długa sukienka – Numero 74
22 – ochronny krem z filtrem SPF 50 – Bielenda
23 – krem korygujący przebarwienia SPF 50 Even Better – Clinique
24 – torba shopper – Zalando
25 – wygładzający peeling do ciała – Ziaja
26 – peeling do ciała – H&M
27 – tunika – Numero 74
28 – duża, bawełniana torba – House Doctor
29 – okulary – Zalando
30 – bawełniana torba – Zalando
31 – sandały – Zalando
32 – rozświetlacz w sztyfcie – MUA
33 – bronzer – Makeup Revolution
34 – klapki Birkenstock – Zalando
35 – progresywnie opalająca woda do twarzy – Sephora
36 – mleczko stopniowo opalające – Dove
37 – długa, lniano-bawełniana koszula – H&M
38 – top na ramiączkach – H&M
39 – espadryle Toms – Zalando
40 – naszyjniki – H&M
41 – rajstopy do nóg w sprayu – Sally Hansen
42 – okulary – Stradivarius
43 – pomadka do ust w płynie – Obsessive Compulsive Cosmetics
44 – metaliczna torba – Uashmama
45 – złote japonki Birkenstock – Zalando
46 – krem BB SPF 30 – Skin79
47 – torba typu shopper z grubej bawełny – Zalando
48 – krem BB SPF 50 – Dr Irena Eris
49 – żel pod prysznic po opalaniu – Nuxe
50 – luźne spodnie na gumce – H&M
Co o tym myślisz? Zobacz komentarze lub dodaj własny komentarz
Wracając dwa dni temu z Teneryfy w przymrozki, grad i śnieg rzeczywiście zapomniałam że u nas wiosna. W radiu rano puszczali Last Christmas więc tym bardziej mam usprawiedliwienie 🙂 Twój post niesie nadzieję! Może właśnie on przywoła w końcu wiosnę? Pozdrawiam
Swietny wpis, z reszta jak zawsze 🙂 bardzo pomocny przy szukaniu czegos na wiosne i lato, napewno cos z tej listy upoluje 🙂 a jesli chodzi o okulary to pare miesiecy temu upolowalam w tkmaxxie marki Moschino z czerwonymi kokardkami i sa swietne takze polecam. Pozdrawiam 🙂
Padłam i jeszcze monitor oplułam ze śmiechu. Wielki Wróbel wygrał 🙂
Przybij piątkę…..ja tez padłam
Torba jak najbardziej! musi pomieścić cały mandżur, a przy tym uszy muszą być mega wytrzymałe!
Wpis oczywiście super, ale z cenami tych ubrań to „pojechałaś”
Świetny wpis wszystko co uwielbiam w jednej kupie Tomsy brinkenstock lumena sprawdzone rzeczy w ciepłe dni .Tylko gdzież one gdzież!
super wpis! Fajnie jakbyś nam później pokazała swoje zdobycze na sobie np na instagramie 🙂 a będzie przegląd letnich ciuchów dla dziewczynek z sieciówek? 🙂
oł maj gad! te espadryle w grochy! właśnie szukam espadryli, a te są genialne!!
Nie chcę się czepiać, ale to nie są espadryle ????
Zachęciłas mnie do tej linii botanicals do włosów. Wczoraj kupiłam cała serie z geranium, jest świetna! Dzięki!
hahahha rozbawiłaś mnie tym wyczuciem czasu 🙂 patrzę właśnie przez okno i widok iście listopadowy podziwiam 🙂 stalowe niebo, wicher duje, ciecze deszczem… dobrze, że choć ta zieleń już się rozbujała i optymizmem napawa 🙂 a propozycji Twoich kilka mam na swojej liście must na sezon: worki na grzbiecie i worki pod pachę na graty, buty pielgrzymkowe i kilka bynajmniej nie-pielgrzymkowych kosmetyków 🙂
doczekamy się lata – zobaczysz 🙂 jak już strzeli ta wiosna to się zrobi z dnia na dzień 30+ 🙂
Aj, kocham Cię za odkrycie tego peelingu na noc! To jest DOKŁADNIE coś, czego trzeba mi było <3
A te sandały, numer 19, jak znajdziesz w kolorze karmelu, to będę Cię wielbić po wieki 😉
Heh, a masz już ten peeling? Bo czaję się na niego i jestem ciekawa opinii. A sandały Salt Water są przecież jasnobrązowe – odcień „tan” – no to teraz już mnie musisz wielbić po wieki 😉
Uwielbiam Twoje wpisy, lekkość pióra, wysmakowaną ironię i nigdy nie komentuję, ale dziś „rajstopy do nóg w sprayu” wygrały. Mogą być rajstopy do rąk? 🙂 Nawiasem mówiąc te rajstopy są świetne. Pozdrawiam
Przyznam szczerze, że wszystkie te ubrania są bardzo mocno w moim stylu 🙂 Nawet zarys bloga nas łąscxzy 🙂 zostaję ! Pięknie tutaj i ciekawie 🙂