Drodzy mężczyźni!
W przededniu święta kobiet piszę do Was z ważnym przesłaniem. Jeśli Wasze partnerki, dziewczyny, żony…no, kobiety z którymi prowadzicie gospodarstwa domowe po prostu. No więc jeśli one wykonują większość obowiązków w tych gospodarstwach, trzymają Wasz rodzinny wszechświat w kupie i na tyle do tego przywykły, że niespecjalnie marudzą – zaprawdę powiadam Wam – nie zabierajcie ich na wakacje! W każdym razie niezbyt długie, jakiś weekend na Mazurach maksymalnie. Oraz nie przesadnie luksusowe – bez posiłków i obsługi hotelowej, jakaś dacza czy podrzędny pensjonat najwyżej. Ja wiem, że kochacie i czasem to Wam nawet głupio, że one tak zapieprzają, ale Wy w końcu więcej zarabiacie, to nie będziecie się spalać na gotowaniu pomidorowej przecież. Nie zabierajcie ich jednak na wakacje (a przynajmniej niezbyt długie oraz nie przesadnie luksusowe), ponieważ to groźne jest. To może wywalić Wasz bezpieczny świat do góry nogami. Zburzyć status quo.
Wiem, bo wyrwałam się z kieratu i – o zgrozo – przez trzy tygodnie nie gotowałam rodzinie posiłków. Dwadzieścia jeden dni nie miałam w rękach odkurzacza, mopa, ba – szmaty nawet! Tak, żeby całkiem nie wypaść z wprawy, czasami rozwieszałam mokre ręczniki po dzieciach, zdarzyło się zebrać rozrzucone po hotelowych pokojach zabawki. Ale nic nadto, no i z wprawy ostatecznie wyszłam, chcąc nie chcąc. Co więcej – nadal nie mogę się otrząsnąć. Choć nigdy nie byłam ostatecznie pogodzona z losem i wciąż klęłam od czasu do czasu na swoją dolę sprzątaczki, praczki, szefa domowej kuchni i rodzinnego logistyka, to jednak czyniłam swoje kobiece powinności bez większych rebelii. No a teraz? Teraz, kiedy zasmakowałam wolności, niełatwo jest wrócić z powrotem do klatki, jakkolwiek by nie była urodziwa. Nawet, jeśli wraz ze mną dusi się w niej także dość często mój mąż.
Sprawa jest na tyle poważna, że oto ja – naczelna piewczyni obdarowywania kobiet w sposób romantyczny, jak najdalszy od pragmatyzmu – fantazjuję o prezentach cokolwiek niefinezyjnych. Żadnych perfum, kremów, książek czy kwiatów. Na cholerę mi perfumy – żeby ładnie pachnieć, kiedy szoruję łazienkę? Co mi po kwiatach, kiedy ja mam brudne podłogi oraz najmniejszej ochoty w sobie nie znajduję, żeby je wymyć. Weszłam w powakacyjne stadium niechęci do obowiązków domowych tak silnej, że czuję, że jest tylko jeden sposób, by móc celebrować swoją kobiecość – pomoc domowa. Oraz – kontynuacja wypoczynku. Bez wsparcia oraz odpowiedniej dawki relaksu staję się skwaszoną babą, rozmarudzoną zrzędą. Wraz z opalenizną znika z mojej twarzy wszystko, co najładniejsze – łagodny uśmiech, zalotne spojrzenie. Wyprasowana odpoczynkiem bruzda na czole powraca. Ten stan potwierdza to, co zawsze podejrzewałam – gdybyśmy miały trochę łatwiej w życiu, byłybyśmy fajnymi laskami. To nie wiek czy małżeństwo odbierają nam luz, zmysłowość i poczucie humoru, ale ścieranie kurzy, szykowanie drugich śniadań, rozwieszanie prania, układanie w szafach, wymiany pościeli oraz mycie okien.
Nie chciałabym Was, Panowie, zanadto wywieźć w pole – potrzebna jest pewność, że kobieta jest też z tych bardziej zdesperowanych, inaczej można dostać w twarz. Mała podpowiedź – jeśli była ostatnio na wakacjach, albo przeciwnie – nie była od lat, jeśli częściej bywa rozmarudzoną zrzędą niż posyła Wam zalotne spojrzenia, jeśli ma bruzdę na czole, a na widok kosza na pranie wymyka jej się ciche „ja pierdolę” – raczej na pewno należy do tych bardziej zdesperowanych. Poniższe zestawienie przydatne będzie także dla kobiety leniwej, czyli takiej, co to niby lubi mieć czysto i ładnie wyglądać, ale od schylania się do wiadra dostaje migreny, a włosy na nogach odrastają jej stanowczo za szybko, żeby za nimi nadążyć. Ostatecznie może być także dla kobiety luksusowej – mi na przykład rzadko zdarza się marzyć o tym, żebym była bogata na widok nowej kolekcji Manolo Blahnika. Natomiast kiedy wchodzę do łazienki po kąpieli moich dzieci – regularnie. Wówczas fantazje o tym, by mieć służbę, mam wręcz natrętne.
Ja zatem dziś, w przededniu święta kobiet, postuluję ideę ułatwiania sobie życia tak, byśmy miały szansę wydobyć z siebie tę ukrytą pod bruzdami na czole kobiecość. Żeby zamiast tych wszystkich bukietów i flakonów załatwiono nam najpierw kwestie zasadnicze, potrzeby niższego rzędu. Na tyle już wiarę straciłam w rządzących, że o szeroko pojętych prawach kobiet nawet nie wspominam, zaciskam zęby i czekam na lepsze czasy. W dobie emigracji wewnętrznej walczę o prawa kobiet w sferze prywatnej. Niech chociaż w domach los kobiecy będzie łaskawszy.
Co umili życie kobiety zdesperowanej i/lub leniwej w stopniu większym niż bukiet kwiatów i butelka perfum?
1 – robot do mycia okien
Jeśli to nie jest lepsze od perfum, to co jest? Przyczepić takie maleństwo do szyby i odzyskiwać widok na świat, nie pocąc się przy tym pod pachami to najfajniejsze, co można dla siebie zrobić, żeby ładnie pachnieć.
2 – ekspres do kawy Smeg
Bo po kawie, jak powszechnie wiadomo, można te wszystkie głupie obowiązki domowe wypełniać szybciej i z większą energią.
3 – schładzacz do wina
Nic tak nie rozluźnia bruzdy na czole, jak białe wino po robocie (oprócz wakacji).
4 – czytnik e-booków PocketBook Touch Lux
Do czytania, kiedy odkurzacze jeżdżą, a suszarki suszą. Bo nic tak nie rozluźnia bruzdy na czole, jak dobra książka (oprócz wina i wakacji).
5 – suszarka Electrolux
Nie potrafię wyrazić, o ile bardziej uśmiechniętą kobietą bym była, gdybym nie potykała się codziennie o suszarkę do prania. Ani o ile piękniejsze byłoby moje życie, gdybym nie musiała rozwieszać dwudziestu siedmiu mokrych, wywiniętych skarpetek co drugi dzień.
6 – depilator Philips Lumea
Bo golenie i tradycyjna depilacja to orka na ugorze, gorsza nawet od mycia okien.
7 – robot mopujący iRobot Braava
Jak tylko pierwszy raz odpaliłam Roombę, wiedziałam, że powinno powstać jeszcze takie urządzenie do mycia podłóg. Od kiedy zakosztowałam luksusu rzadkiego odkurzania ręcznego, nie przestaję marzyć, żeby i myło się samo.
8 – robot kuchenny KitchenAid
Tylko on daje szanse jednoczesnego wyrabiania ciasta na domowe bułeczki i wykonania depilacji laserowej, czyli zostania domową boginią po prostu. Satysfakcja gwarantowana.
9 – lokówka automatyczna Philips
„Tak mi się nie chce, tak bardzo nie chce, lecz kiedyś jeszcze będę seksi.”
10 – urządzenie do prasowania i składania prania
To będzie rewolucja! Choćbym miała je na środku salonu postawić, będę kiedyś miała Foldimate’a i to będzie mój najlepszy mate ever!
Co o tym myślisz? Zobacz komentarze lub dodaj własny komentarz
Oj taaak! pralko-suszarka to był jeden z najlepszych Naszych zakupów do nowego mieszkania! Cudowne urządzenie 🙂 A ciepłe ręczniki i piżamy wyjęte tuż po kąpieli to już luksus nie z tej ziemi 😀 Polecam! Ekspres mam…robot tez… chyba jednak najbardziej ucieszyłby mnie depilator 😉 Albo jednak wakacje…:)
O zdecydowanie tylko 8 ! 9 tylko dla tzw włosów podatnych jak ktos ma druty jak ja to godzinka i po lokach..
I jeszcze koniecznie zmywarka do naczyń. I internetowy kurs dla mężczyzn: nauka sprzątania dla opornych. Niech oni z okazji dnia kobiet wezmą się do roboty i nie przestają.
Jak zwykle w punkt. 🙂 Podpisuje sie pod wszytskim, lacznie z emigracja wewnetrzna, ktora rowniez z mezem wybralismy.. tylko czy te lepsze czasy nadejda w naszym kraju i rzadzie?.. Czy jednak mysl o klasycznej emigracji przeistoczy sie w fakt i rzeczywistosc..? Tymczasem (mimo wszystko) Tobie Polko i wszystkim Paniom zycze przyjemnego Dnia Kobiet! 🙂
Mój komentarz jest do skasowania, ale bardzo proszę zmienić wywożenie (wywieźć) w pole na wywodzenie (wywieść, wyprowadzić) 🙂
Ja chcę wszystko !!!!
Ogólnie nie uznaję zakupów do domu jako prezentu dla kobiety. Jakbym słyszała teściową: masz tu 300zł na urodziny, kup sobie firanki do małego pokoju…
I ja jestem fanka suszarki do prania 😀 wg mnie najcudniejszy sprzęt domowy! Polecam każdej babeczce.
Ja mam blisko i na basenie jestem co piątek z dziećmi. Cieszę się , ze mam takie miejsce w pobliżu.
a nie kurczą ci się ubrania? Ja mam od miesiąca i połowa koszulek i bluzeczek dzieci bawełnianych, zwyczajnych sieciówek pokurczyła się 🙁 teraz mocno zastanawiam się co wrzucić a co na tradycyjną suszarkę rozwieszać
Uśmiałam się, no nie dało się inaczej, podpisuję się pod wszystkim.
Ja bym wzięła wszystko prawie, z wyjątkiem pkt. 1 , myjąc okna ćwiczę sobie mięśnie brzucha 😉 Resztę biorę, tak zdesperowana jestem
Pozdrawiam 😉
Mam Braavę! Zażyczyłam sobie w zeszłym roku na urodziny, bo do szału doprowadzała mnie brudna podłoga. O dziwo, od kiedy ją mam, brudna podłoga przestała mi przeszkadzać. Bo wiem, że nie ja będę ją myła 🙂 Polecam! Dobrze myje, a przede wszystkim pozwala wyluzować.