tarta z białą czekoladą, żurawiną i pistacjami (dla niewprawionych adeptów sztuki odświętnych kulinariów)

Nabożny stosunek do świątecznej żywności nie przestaje mnie wzruszać i zaskakiwać. Bo przecież mało kto po prostu kupuje, gotuje, zjada, beka i zapomina. Na Święta kupuje się, gotuje i zjada z namaszczeniem. Rytualne dla niektórych jest rzeczywiście nie tylko spożycie, ale już zakupy. W wyraźnie określonym miejscu i czasie, tylko składniki gwarantujące odprawienie rytuału – jak śliwka, to tylko szydłowska, śledzie – koniecznie solone, z hali, po najlepszy twaróg sernikowy można jechać przez pół miasta, a kaczkę na świąteczny obiad zamawiać już w listopadzie. Wysiłek, jaki ludzie podejmują, aby w Święta zjeść odświętnie jest niebywały.

Mój dziadek na przykład, człowiek o wielkiej łagodności i niedużych potrzebach, wychowany na ubogiej wsi, wspominający wojenne zupy z brukwi chłopak, na Święta zamieniał się łowcę. Przychodził grudzień i zaczynało się szaleństwo. Wszyscy rozumieliśmy i to wspomnienie głodu, i ten głęboko zakorzeniony przed nim lęk, który skłaniał do chomikowania.  Ale niezmiennie bawiło i rozczulało nas, jak dziadek biegał na świąteczne zakupy. Jego wyprawy na hale, rynki i ryneczki przeszły do klasyki rodzinnej anegdoty. Wanny pełne karpii, które kupował w za dużej liczbie, ignorując zalecenia domowników, niedomykające się lodówki, pomarańcze i mandarynki trzymane w koszach, miskach i siatkach w różnych dziwnych miejscach, gdyż znoszone były do domu na tony – dla dzieci oraz, żeby nie zabrakło. Ten dostatek, obfitość dóbr wszelakich i te wyprawy dawały dziadkowi dużo satysfakcji, nareszcie, na starość, wszystkiego miał pod dostatkiem, na wszystko mógł sobie pozwolić, mógł wychodzić i wracać jak zwycięzca – z siatkami miotających się wewnątrz ryb, z torbami cytrusów dla wnuków, z kilogramami mięs i najdorodniejszymi główkami kapusty. A w Wigilię rano, jak co roku, kupić zbyt wiele bochenków chleba, które walały się pogardzane po kuchni,  by kilka dni później skończyć jako bułka tarta. Bo na Święta trzeba było zbierać i łupać orzechy już od jesieni, zdobyć, kupić i zachomikować wszystkiego dużo. Bo Święta to Święta, nie można jeść byle czego.

Kto ma takie rodziny, które w kwestii zdobywania i szykowania świątecznej strawy bywają drobiazgowe, upierdliwe, uparte i trudne do zniesienia, ten wie. Nie ma, że pójdziesz i kupisz w cukierni, w osiedlowym garmażu, w Biedronce. Święta trzeba poczuć w rękach i nogach, na Święta trzeba się świątecznie zmęczyć, wtedy lepiej smakuje. Nie szkodzi, że głównie tym niezmęczonym. Nigdy nie zapomnę oszustwa, jakiego dopuściłam się wiele lat temu z przyjaciółką, wyznaczoną owego roku przez rodzinę do wyrobu makowca. Jako studentka, czyli jak wiadomo – dziewczę zajęte, ale i jednocześnie umiarkowanie wprawione w kuchni, miała relatywnie niedużo do zrobienia – pomóc wysprzątać rodzinny dom przed nadejściem braci na Wigilię, no i ten makowiec. Otrzymała sprawdzoną recepturę i wskazówki do przygotowania. Niestety, tak się jakoś złożyło, że nie wyrobiła się, bo zaczytana to była i pilna studentka (filologii polskiej). Pragnąc ratować jej honor, ojciec udał się w przeddzień Wigilii na poszukiwania nieszczęsnego wypieku, co jak wiemy, bywa 23-go grudnia karkołomnym przedsięwzięciem. Wrócił z tarczą, z makowcem konkretnie – pięknym. Za pięknym, jak ustalono. Zostałam wezwana na pomoc i do dziś pamiętam, jak pod osłoną nocy próbowałyśmy, rycząc ze śmiechu, oszpecić makowca tak, by starsi bracia uwierzyli, że to wypiek autorstwa roztrzepanej studentki filologii polskiej. Chlapałyśmy go niedbale lukrem, obsypywałyśmy niezdarnie topornymi kawałami orzechów, jak sabotażystki jakieś. A potem otarłyśmy łzy po wielkiej głupawie, i podziwiałyśmy nasze partyzanckie dzieło cukierniczego prymitywizmu, popijając do późna herbatę i paląc papierosy w ciasnej, ciemnej kuchni.

Świąteczne przygody kulinarne bywają anegdotyczne, wiele rodzin powtarza co roku opowieści o tym, jak to kiedyś babcia wylała grzybową do zlewu, a tata wdepnął w galaretę na balkonie. W wielu domach są tacy chomikujący dziadkowie albo cwane młodsze siostry. I jak pomyśleć sobie, że to tylko jedzenie, a ludzie skaczą obok niego, tyle tracąc przy tym energii, pieniędzy i zdrowego rozsądku, to aż chciałoby się w czoło postukać. Ale wystarczy łyk barszczu, na który mama kisiła buraki przez dwa tygodnie, choć mówiłaś jej, że ma kupić w kartonie. Kęs domowego pieroga, choć to przecież tak czasochłonne, a te z biedry też są przecież całkiem spoko. Porcja serniczka cioci, co to się do kupnego nie umywa. I bardziej świąteczne robią się te Święta jakieś.

Dlatego ja od lat wyznaję zasadę – lepiej mniej i prościej, ale domowo i własnoręcznie. Nad siedem wypieków z cukierni wywyższam dwa typu handmade. Żadne tam torty czy przekładańce, ale tarta zwykła, krem z dwóch składników, na górę – czerwone, zielone. Dla świątecznych nieortodoksów, początkujących adeptów sztuki odświętnych kulinariów, roztrzepanych studentek, zapracowanych mam i ojców. Nie umęczy się człowiek, a i bez świątecznych kłamstw i mistyfikacji się obędzie.

4

5

6

10

7

9

Świąteczna tarta z białą czekoladą, żurawiną i pistacjami

Składniki:

  • 150 g mąki pszennej
  • 100 g miękkiego masła
  • 50 g cukru pudru
  • 1 żółtko

krem:

  • 200 ml śmietanki kremówki
  • 300 g białej czekolady

na wierzch:

  • żurawina liofilizowana lub świeża (w żadnym wypadku suszona, jest potwornie słodka, co w połączeniu ze słodyczą kremu uczyni z ciasta niejadalny ulepek) – według uznania, jedna – dwie garście
  • pistacje niesolone (albo solone wypłukane, podsuszone na sitku i uprażone na patelni) – też spora garść wystarczy

Przygotowanie:

  • z mąki, masła, cukru i żółtka zagnieść gładkie ciasto, schłodzić je przez chwilę w lodówce i rozlepić nim niedużą, cienko wysmarowaną masłem foremkę
  • ciasto ponakłuwać widelcem i piec ok. 15 minut (do zezłocenia) w 180 st.
  • podczas gdy kruchy spód stygnie, przygotować bakalie (częściowo posiekać) i krem: śmietankę zagotować w rondelku, zdjąć ją z ognia i wsypać połamaną na małe kawałeczki białą czekoladę, mieszać rózgą aż do rozpuszczenia
  • kiedy ciasto i krem przestygną, wylać go an spód, posypać gęsto pistacjami i żurawiną i wstawić do lodówki, krem zgęstnieje porządnie dopiero po kilku godzinach, naprawdę dobrze zaczyna się kroić po całej nocy w lodówce

Co o tym myślisz? Zobacz komentarze lub dodaj własny komentarz

  • Reply Edyta Tkacz 28 listopada 2016 at 13:51

    Hej Agnieszko Polko
    Trafiłam na Twojego bloga przypadkiem, bo znajoma na fejsie wrzuca linki do Twoich wpisów. I bardzo mi się tu spodobało, chociaż to jakby zupełnie nie moja bajka. Mieszkam na emigracji, nie mam dzieci, nie lubię gotować i mieszkam w wynajmowanych mieszkaniach, które często zmieniam, siłą rzeczy nie mam czasu ani ochoty ich urządzać. A tu wciągnęło mnie czytanie o tych wszystkich rzeczach. Masz taki ładny sposób pisania i fotografowania codzienności, rzeczy zwykłe i banalne w sumie stają się niezwykle interesujące, ba, niczym jakaś przygoda.
    W wolnych chwilach zapraszam na mój blog.
    Pozdrawiam
    Edyta
    PS. Może się nawet odważę i coś ugotuję. Placki z kaszy jaglanej wyglądają ciekawie. Tym bardziej, że uwielbiam jaglankę.

  • Reply cuisine and art 28 listopada 2016 at 14:33

    Przepiękny wpis! Uśmiałam się jak norka, czytając o grzybowej w zlewie, a pamiętając jak sama lat trzydzieści i kilka temu wylałam maminy mak który po prostu w garnku się moczył. Ja – dobre dziecię – umyć garnek chciałam… Cudownego dnia!

  • Reply Magda 28 listopada 2016 at 15:57

    A ja zawsze i wszędzie polecam orzechowca na święta! I żadnego innego ciasta mi nie potrzeba 🙂

  • Reply salusiowo 28 listopada 2016 at 19:22

    ????

  • Reply Kasia Włusek, Mamy Sprawy 28 listopada 2016 at 19:31

    Zrobiłaś mi takiego smaka swoją tartą, że właśnie zjadłam całą czekoladę. Aj aj. Tarta wygląda cudnie, no i to połączenie zieleni i czerwonego, mistrzostwo !!!!

  • Reply Ola 28 listopada 2016 at 19:57

    Tylko hand made na święta! Chyba zrobię ta tartę;) dzięki dobra kobieto!

  • Reply Ewelinamami 28 listopada 2016 at 20:58

    A ja mam takie wspomnienie ze nasypalam proszku do karpia w wannie będąc w wieku mojej córki no co jypka myju myju 🙂

  • Reply OlaKombinuje 28 listopada 2016 at 21:58

    Ja rok w rok robię babeczki kajmakowe i obowiązkowo obdzielam nimi połowę rodziny. Jednego roku powiadomiłam że zrobię inne a wszyscy „lepiej nie kombinuj, kajmakowe są najlepsze, nie ma świat bez kamjakowych”. Ja dostarczam te bomby kaloryczne do innych, a w zamian dostaje kawałek sernika od ciotki, drożdżowego makowca od cioci-babci i połowę marchwiowego od siostry. I tak od kilku lat. Nikt nie odważył się zmienić repertuaru cukierniczego. Jakbyś bliżej mieszkała z chęcią bym się i Tobą wymieniła na placki ???? mega apetycznie wygląda ta tarta. Kiedyś zrobię ????

  • Reply Ola 29 listopada 2016 at 10:11

    Gdzie ta ciasna ciemna kuchnia byla?

  • Reply ula 29 listopada 2016 at 11:56

    Abstrahując od zajebistego przepisu, znów piszesz tak, że…. <3

    I naprawdę. Nie zmieniaj nic. Weszłam wczoraj na "najpopularniejszego parentingowego bloga w PL" i ojezu. Jak strasznie.
    Wiesz, co, porównując do radia, bo to u mnie wielka miłość: u Ciebie Trójka (sprzed dobrej zmiany hyhy), u innych radio eska…

    A sam wpis zaszklił mi oczy, z tęsknoty…

    • Reply Polka Dot 29 listopada 2016 at 14:39

      Porównanie do Trójki sprzed dobrej zmiany to chyba najlepszy komplement ever! 🙂 Wprawdzie ma tylko kilka procent udziału w rynku, ale za to jakich słuchaczy – co stoją za nią murem, kochają i ratują, gdy trzeba. Chcę tak 🙂

      • Reply ula 30 listopada 2016 at 09:43

        Ha! 🙂

  • Reply stara 29 listopada 2016 at 22:14

    w punkt! Mój tata co Wigilię cały dzień stoi pod wędzarnią i wędzi boczki, szynki i kiełbasy. I co roku jest połamany od zimna i co roku narzeka i zarzeka się, że już nigdy więcej! Pytałam go dziś, czy będzie w tym roku wędził (wiem, że boli go krzyż), odpowiedział oburzony: „no jak k..a, przecież takiego nie kupię!”
    pozdro!

  • Reply Andzia_81 29 listopada 2016 at 23:38

    Jak ja uwielbiam takie hece typu tata wdepnal w galarete na balkonie… Bedac panienka robilam mnostwo takich zartow… Pisz tak wiecej, malo co mnie teraz smieszy ale Ty potrafisz jak malo kto… Czuje w Tobie bratnia dusze.

  • Reply Cotakpachnie? 1 grudnia 2016 at 19:38

    to mam już jedno ciasto na święta 🙂

  • Reply Magda z Pomeranii 8 grudnia 2016 at 16:02

    Muszę zrobić tą tartę. Powiedz proszę jaki jest wymiar formy do tarty, która użyłaś. To musi być typowa, taka niska forma? Ja mam taką z popularnego sklepu na I okrągłą o średnicy 32 cm i nie wiem jak dopasować do niej składniki na ciasto. Pomóż 🙂

  • Reply Sara 15 grudnia 2016 at 22:16

    Czy musi być biała czekolada,czy też da rade z gorzką?

    • Reply Polka Dot 16 grudnia 2016 at 12:46

      Nie próbowałam, ale jeśli chodzi o sposób przygotowania, to krem na pewno też tak przygotujesz jak z białą.Jeśli lubisz gorzką, to powinno Ci smakować

    Leave a Reply

    Serwus!

    Mrs Polka Dot

    JESTEM AGNIESZKA

    Jestem niepoprawną estetką ze słabością do pięknych przedmiotów i niestrudzoną kuchenną eksperymentatorką. Celebruję codzienność, cieszę się z małych rzeczy, dużo gadam, często się wzruszam. Uwielbiam fotografować, pisać i wymądrzać się, od ośmiu lat zajmuję się tym zawodowo.

    mój sklep

    Najnowsze posty

    przepisy